Zamiast prologu dam wprowadzenie. Nie będę was jednak trzymać za rączkę.
Ustęp ten sporządzony jest z pomyślunkiem o ludzie, który nie oznajmion z genezą tematu:
Akcja opowiadania rozgrywa się dwa lata później od przebiegu fabularnej akcji mangi Naruto Shippuuden (nie jestem pewna jak się to pisze) z okolic odcinka 60, ponieważ dalej jej nie oglądałam... Never mind. Dla mniej kumatych : Naruto i jego rówieśnicy mają ok. 18 lat. Ale Sraruto i reszta tych dobrych się tutaj ani zraza nie pojawi, więc to tylko dla informacji.
Konkrety!
Cały Brzask został wybity (mi też się chce płakać), oprócz Tobiego (czyli Madary/Obito, never mind, zostańmy przy Tobim) i Konan (prawej ręki lidera organizacji). Wyżej wymieniony osobnik płci męskiej nie zamierza się jednak poddać i używa do wskrzeszenia organizacji techniki, którą Chiyo ( taka babuleńka, never mind ) kiedyś użyła do przywrócenia życia Gaarze ( taki gacuś jeden, never mind too), jednak Tobi do tego celu wykorzystuje innych ninja, będących pod jego władzą.
( jak widać trochę improwizuję, bo to wszystko n i e j e s t a ż t a k w a ż n e ).
Tak więc Brzask powraca (mi też chce się cieszyć) i na nowo planuje podły i przebiegły plan przejęcia władzy nad światem, muahahah.
I o tym właśnie Brzasku będzie wątek główny. Z czasem może nie tylko? Newer majnd.
Niektórym może być trudno przyzwyczaić się do mojego "dziwnego stylu pisania", ale myślę , że ofiar śmiertelnych nie będzie. Zawsze można po prostu nie czytać.
Żeby było jasne: Nie będę pisać o tym jak się seksują babka z babką, facet z facetem, zwierz z rośliną ani tym podobnych! (Jestem m.in. homofobem). Nie wykluczam EWENTUALNIE drobnego tete-a-tete między Nim a Nią.
Ta historia z pewnością NIE BĘDZIE PARODIĄ , ale ja jestem urodzonym komikiem, więc coś śmiesznego często się pojawi :)
Teraz trochę pierdzielenia (bo sądzę, że wam mało):
Nie zachęcam Cię przybyszu do czytania, ale również nie zawracam w drodze. Nie zamierzam Cię przekonywać, że gdzieś tam -hen!- istnieje biały krzyżyk [...], o którym ostatnio wiele się mówi - głównie po to, by zrobić z siebie [...] cwaniaka.
Nie zabraniam i nie zezwalam. Po co więc ględzę bez potrzeby? A no, bo trzeba mi zrobić indeks do mej rozkosznej pociechy, a nie wypada nawet najgorszego dzieła pozostawić bez słowa "podzięki".
Tak więc DZIĘKUJĘ Ci, kochana Książko, za to, że mnie rozwinęłaś.
Wiem, że to wprowadzenie jest takim sraniem w banię, ale wypadałoby wiedzieć o co kaman i... Was ostrzec... No dobra, chodziło tylko o to, żebym ja się pośmiała.
ha ha
Aha i historia nie będzie pisana tak kuriozalnym i chaotycznym językiem jak ten pościk, obiecuję :).
A w ogóle to: never mind...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz