Szesnaście miesięcy później.
.
.
.
Tropikalny upał. Niebo ledwie widoczne zza zasłony dziwnych drzew i krzewów o których istnieniu nie słyszała żadna encyklopedia.
Cisza.
Ogłuszająca cisza. Bo wypełniona nieznośnymi myślami, które nawiedzają człowieka właśnie wtedy, gdy cisza ogłusza. Wewnątrz. Bo na zewnątrz to już nie, oj nie. Szelest chrząszcza toczącego się po podłożu z zeschniętych liści, szum mrówek mordujących kolejną ofiarę, która przerwała nieopacznie ich wieczną wędrówkę od-do. Nawoływanie zewsząd - ptaków, cykających owadów, nadrzewnych gryzoni, które kiedy ostrzegają przed niebezpieczeństwem - chichoczą. A jakże, czemu nie?
Cisza.
Ogłuszająca cisza. Bo wypełniona nieznośnymi myślami, które nawiedzają człowieka właśnie wtedy, gdy cisza ogłusza. Wewnątrz. Bo na zewnątrz to już nie, oj nie. Szelest chrząszcza toczącego się po podłożu z zeschniętych liści, szum mrówek mordujących kolejną ofiarę, która przerwała nieopacznie ich wieczną wędrówkę od-do. Nawoływanie zewsząd - ptaków, cykających owadów, nadrzewnych gryzoni, które kiedy ostrzegają przed niebezpieczeństwem - chichoczą. A jakże, czemu nie?
No i oczywiście UPAŁ. Nie można przed nim uciec. Można próbować jedynie się schłodzić, pod warunkiem, że ma się czym lub gdzie. Bo przecież nawet woda jest tu ciepła.
A upał robi swoje. Wżera się, pod ubranie, następnie pod skórę. Bezlitośnie.
Ale z czasem...
Jakże niezwykła jest zdolność do przystosowania się! Nawet największy upał, ten najgorszy, który wraz z ciszą atakuje, gdy myśli są takie bezbronne... może zostać zabity przez zwykłe przyzwyczajenie. Tolerancję, a w końcu obojętność...
... i zapomnienie.
Jedno miejsce w tym osobliwym azylu się wyróżniało. Drzewa dookoła niewielkiej polanki, sąsiadującej z równie niewielką rzeczką były wycięte (zostawiono jedynie kładko oheblowane pieńki służące zapewne do siedzenia). Krzewy starannie wyrwane, na podłożu nie zostało źdźbło trawy, która nie miała przecież szans przetrwać, ciągle deptana i zgniatana. Polankę otaczała swoista palisada, wykonana ze ściętych drzew. Cienkie, wysokie drągi powbijane były dość rzadko, ale głęboko. Między nimi wisiały napięte, starannie pozaplatane pnącza. W jednym miejscu palisada była niższa, tam znajdowało się wejście.
Najdziwniejsze jednak było to, co kryło się wewnątrz.
Okoliczna fauna już dawno nic sobie nie robiła z obecności intruza. Wtopił się w otoczenie, w upał i ciszę, tak jak wszyscy i wszystko. Siedział teraz w tej swojej zagrodzie w dziwnej pozycji. Dłonie spoczywały luźno na kolanach. Głowa była pochylona, a jasne włosy na tyle długie, że zasłaniały ogorzałą, jeszcze bardzo młodą twarz. Plecy było lekko zgarbione, unosiły się powoli, w rytm oddechu. Wydawało się, że intruz śpi. Na ramionach, nagim torsie perlił się pot. Było samo południe, upał atakował ze zdwojoną siłą, ale blondyn go nie zauważał. Wydawał się drzemać. Nagle uniósł głowę. Powoli. Włosy wciąż przysłaniały mu zamknięte oczy, ale wyraz twarzy sugerował coś w rodzaju skupienia. Intruz drgnął. Oczy otwarły się, ramiona westchnęły głośno. Spojrzał w górę.
"Kuźwa, jak tak dalej będzie prażyć, to się chyba w ziemi zakopię".
Wstał i skrył się w cieniu, pod plecionym baldachimem. Przetarł spoconą twarz, przeczesał włosy dłonią. Rozejrzał się od niechcenia, czuł się otępiały, upał wyrwał go z transu, jeszcze się dobrze nie wybudził... spojrzenie niebieskich oczu padło na niewielką kupkę mazistej ziemi, spoczywającej w wysychającej w oczach kałuży. Sięgnął po nią, po glinę. Zaczął coś spontanicznie lepić.
Wstał i skrył się w cieniu, pod plecionym baldachimem. Przetarł spoconą twarz, przeczesał włosy dłonią. Rozejrzał się od niechcenia, czuł się otępiały, upał wyrwał go z transu, jeszcze się dobrze nie wybudził... spojrzenie niebieskich oczu padło na niewielką kupkę mazistej ziemi, spoczywającej w wysychającej w oczach kałuży. Sięgnął po nią, po glinę. Zaczął coś spontanicznie lepić.
"W takim słońcu moment wyschnie".
Żółw był gotowy. Nieduży, sympatyczny, rzeczny żółw. Chłopak położył go obok innych rzeźb. Były starannie posegregowane, chronologicznie, a te które powstawały w podobnym okresie, dodatkowo poukładane od najmniejszej do największej. Blondyn uśmiechnął się do siebie. Kto by pomyślał, że on, taki roztrzepany i lubiący artystyczny nieład, będzie coś układał! Widocznie nauki pedantycznego Mistrza wbiły mu się głębiej w podświadomość niż do tej pory sądził.
Przesuwał wzrokiem po kolejnych figurkach... Kilka ptaków, każdy inny, podobizny owadów, dziwne ludzkie głowy, straszydła nie z tego świata, koty z rozdwojonymi ogonami, lalki z ruchomymi częściami, jedna nawet przedstawiała tak dobrze znaną mu kobiecą postać z krągłymi biodrami, które gliniana tunika wybitnie eksponowała...
No i teraz jest jeszcze żółw.
Westchnął, przeciągle, cierpiętniczo. Tyle czasu minęło, a sprawki Kota dalej tkwiły mu w głowie... Nigdy nie zapomni tej rozdzierającej irytacji, która ogarniała go przez pierwsze tygodnie pobytu tutaj. Nawet wykrzyczeć się jej nie dało! Tyle się przecież dowiedział! Nigiri czatująca na demona Paina, lidera Brzasku który wysłał Deidarę z niezwykle ważną, acz samobójczą misją. Wtedy Deidara jeszcze o tym nie wiedział... Za to szybko się domyślił, co Tsudo robiła u Nekomaty... jakie sprawunki załatwiała z tą szumowiną! Ale przecież intencje miała dobre. Skoro jej matka była umierająca... któż inny mógł jej pomóc, jak nie bóg śmierci? No i jest jeszcze Konan, ta dwulicowa ździra!!! Krecica! Zdradziła ich! A może grała na dwa fronty, przecież taka jest zakochana w tym swoim Peinie? Kto tam wie ją i te jej zagmatwane gierki... Szpiegowała dla obu stron zapewne.
Ciekawe tylko, jak niby Nigiri zamierza odebrać Peinowi choćby jednego demona?! Ma tylko armię zielonych dziewczynek do dyspozycji. Zamierza je poświęcić? Ale one chyba nie są aż tak głupie? Przecież ona się nie dała... Akiro.
Zacisnął powieki, zagryzł wargi. Na chwilę znieruchomiał, oddając cześć pamięci swej siostry. Odruchowo sięgnął do przegubu prawej ręki, na której zawiązaną miał opaskę Akiro. Nie dotknął jej jednak, ręką zmieniła tor w połowie drogi. Spoczęła na małym, srebrnym przedmiocie, przewiązanym sznurkiem, dyndającym na szyi Deidary, obijającym się o jego pierś, w miarę oddechu. Blondyn uśmiechnął się, znów wspominał te, najbardziej ze wszystkiego niespodziewane odwiedziny!
To był dziesiąty miesiąc jego pobytu tutaj, liczył przecież każdy dzień.
Wracał właśnie wyjątkowo zadowolony z polowania. Miał do pasa przytroczone dwa nędzne króliki. Złapał je gołymi rękami! Co z tego, że przy okazji wysadził gliną pół lasu. Drzewa tu odrastały szybko jak włosy na głowie.
Zza krzewów prześwitywała już jego "zagroda", jak ją nazywał. Przystanął na chwilę, przeciągnął się. Słońce schowało się za chmurami. Zapowiadał się deszcz. Faktycznie, kilka kropel skapnęło mu na nagą, mocno opaloną pierś i zadarty nos. Wytarł się odruchowo, ale stał dalej. Jakby oczekiwał. Tutaj często mu się to zdarzało, zapadał w zadumę tak głęboką, że nie odczuwał upływu czasu. Budził się potem, jak z dziwnego snu, stwierdzając, że woda z glinianego kubka, który właśnie trzymał już dawno wyparowała, albo kawałek owocu, który miał zamiar włożyć do ust, był cały pomarszczony. Wzdrygał się wtedy. Ile mogły trwać te jego "odloty"?! Przecież nic nie brał... to się zdarzało tak nagle, nie miał nad tym kontroli. Czuł tylko, że odpływa, a wraz nim jego myśli. Długim, szerokim strumieniem. Często miał wrażenie, że to nie tylko jego wyobrażenia, że ktoś jeszcze bierze w tym udział. Może, całkiem nieświadomie, łączył się z kimś mentalnie?
Zza krzewów prześwitywała już jego "zagroda", jak ją nazywał. Przystanął na chwilę, przeciągnął się. Słońce schowało się za chmurami. Zapowiadał się deszcz. Faktycznie, kilka kropel skapnęło mu na nagą, mocno opaloną pierś i zadarty nos. Wytarł się odruchowo, ale stał dalej. Jakby oczekiwał. Tutaj często mu się to zdarzało, zapadał w zadumę tak głęboką, że nie odczuwał upływu czasu. Budził się potem, jak z dziwnego snu, stwierdzając, że woda z glinianego kubka, który właśnie trzymał już dawno wyparowała, albo kawałek owocu, który miał zamiar włożyć do ust, był cały pomarszczony. Wzdrygał się wtedy. Ile mogły trwać te jego "odloty"?! Przecież nic nie brał... to się zdarzało tak nagle, nie miał nad tym kontroli. Czuł tylko, że odpływa, a wraz nim jego myśli. Długim, szerokim strumieniem. Często miał wrażenie, że to nie tylko jego wyobrażenia, że ktoś jeszcze bierze w tym udział. Może, całkiem nieświadomie, łączył się z kimś mentalnie?
Ocknął się, znienacka jak zwykle. Deszcz padał w najlepsze, krople uderzały z odgłosem tysiąca stukotów o liście drzew. Woda lała się cienkimi strumykami, spływała po Deidarze jak po mokrej kurze. Ten jednak się nie ruszał, ciepła woda pieściła podrażnioną słońcem skórę. Przymknął oczy, wsłuchując się w szum dookoła. Nagle szarpnął głową. Coś zaszeleściło tuż za nim, a jego wyczulone zmysły momentalnie to wychwyciły. To nie było żadne tutejsze zwierzę, inaczej jego instynkt by to zignorował, a ufał mu. Zerknął w dół. Jego uwagę przykuło teraz coś zupełnie innego - jeden z dwóch królików przytroczonych do pasa gdzieś zniknął! Zostało tylko trochę futra w miejscu, gdzie był przymocowany. Deidara powoli podniósł głowę. Szelest ucichł, ale blondyn dokładnie zapamiętał skąd dochodził dźwięk. Nieskończenie powoli, prawa ręka przesuwała się wzdłuż boku chłopaka do miejsca, gdzie, owinięty wiewiórczymi skórami skrywał się cienki nóż o sierpowatym kształcie. Bystre oczy, wyczulone na ruch obserwowały uważnie zarośla.
Ułamek sekundy: wyszarpnięcie noża, długi, ale pewny skok, żelazny uścisk i przeturlanie się dwa metry z czymś sporym, warczącym i futrzastym w ręku.
Wilk! Ależ się wściekł!... Chwila...
Zdobycz Deidary niespodziewanie się zmniejszyła, teraz trzymał w garści biały, potargany podkoszulek, okrywający nędzny korpus rudowłosej dziewczyny. Blondyn na początku był w szoku. Po chwili jednak, na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości.
-TYYY!!! - zaryczał i szarpnął lykanką do góry, przycisnął do drzewa tak, że aż jęknęła. Puścił jej ubranie, a złapał za szyję tak szybko, że wychudzona postać, nie opadła ani na minimetr. Nóż był o włos od jej krtani.
- Ghhh... - jęczała dziewczyna, patrząc wyłupiastymi oczyma na Deidarę. Całą twarz miała umazaną krwią, którą deszcz zaczął już zmywać, żłobiąc ścieżki wokół ust lykanki.
Chłopak zluzował uścisk, żeby jej nie udusić, ale ruda wciąż wisiała przyciśnięta do drzewa, szarpiąc kościstymi dłońmi jego rękę, która trzymała jej szyję. Ale uścisk Deidary był żelazny. Lykanka musiała się zadowolić wymierzanymi w powietrze kopniakami, które zapewniały jej minimalny dystans od napastnika.
- JAKŻEŚ TU PRZYLAZŁA?! - ryczał Deidara, szarpiąc nią.
- Ech... - znów jęknęła. - Widzę, że pakowałeś. - zdobyła się na wyszczerzony uśmiech.
- GADAJ!!! - Deidara ścisnął ją tak, że zbladła. Tępy nóż uwierał szyję.
Shikyo nie odpowiedziała. Sięgnęła dłonią do kieszeni. Wzrok Deidary nieufnie obserwował, jak lykanka wyjmuje mały, srebrny przedmiot, owinięty cienkim sznurkiem. Rozpoznał. Puścił gwałtownie, dziewczyna upadła z hukiem na ziemię. Dyszała ciężko, świszcząco. Wychudzone plecy unosiły się gwałtownie, raz za razem eksponując zarys łopatek i kręgosłupa. Nie wiadomo skąd, Deidara dzierżył w dłoni mały srebrny gwizdek.
- Możesz go wziąć, znudził mi się - wycharczała Shikyo, wciąż dysząc i patrząc spode łba na chłopaka. Próbowała wstać.
Deidara nie mógł uwierzyć. Gapił się to na lykankę, to na gwizdek, nie wiedząc co powiedzieć. Shikyo wyszła mu naprzeciw.
- Trafiłam tu przypadkiem, to Korytarz... - wstała w końcu - Ależ się zdziwiłam widząc cie tutaj! Stałeś tak bez ruchu, jak zamurowany.
Deidara spojrzał na nią jeszcze bardziej nieufnie.
- ... i tak chyba ze dwie godziny! - kontynuowała - A ja byłam głodna i widziałam te króliki, co miałeś przy pasie no i... nie ruszałeś się więc... - zerkała niepewnie, choć z typowym dla niej lekko drwiącym uśmieszkiem - Sądziłam, że nie będziesz mieć nic przeciwko...
Blondyn uniósł brwi. Dwie godziny! I nic nie czuł! Nagle przypomniał sobie, że przecież stoją tak w środku ulewy. Chwycił Shikyo za przegub i pociągnął za sobą. Pisnęła, pewna, że ten nowy, silniejszy Deidara zamierza się teraz na niej zemścić za doznane krzywdy! A ona przecież nie zrobiła nic strasznego! Tylko troszkę go wtedy zdenerwowała tym gwizdkiem...
- Chodź. - warknął tylko, gdy lykanka się opierała i pociągnął ją zdecydowanie do swojej zagrody. Tam przynajmniej było bardziej sucho.
- A teraz gadaj. - rzucił bez ogródek.
Trafiło mu się! W końcu ktoś z zewnątrz po raz pierwszy odkąd tu się znalazł!
Trafiło mu się! W końcu ktoś z zewnątrz po raz pierwszy odkąd tu się znalazł!
Tak, bo Alla i wszyscy inni chyba o nim zapomnieli... Może myślą, że nie żyje?
Nie ważne, on też o nich zapomniał! A przynajmniej bardzo chciał zapomnieć. Ale teraz miał przecież Shikyo, realny kontakt ze światem zewnętrznym!
- A-ale, co mam gadać? - zapytała całkiem serio ruda.
"Cokolwiek!" już miał krzyknąć Deidara, gdy ugryzł się w język. O co właściwie miał ją zapytać? Cóż ta powsinoga może wiedzieć o Kocie? O Brzasku? A jego tak gryzła ciekawość! Jak to się dalej potoczyło? Jęknął, schował głowę w dłoniach.
Shikyo przyglądała mu się ukradkiem. Czy to ten sam facet, którego spotkała wtedy w Korytarzu Kożura? Nie do wiary! Teraz ma o wiele krótsze włosy, ciemniejsza skórę, rysy twarzy trochę ostrzejsze... nawet piegi mu zniknęły. I te oczy, takie zadumane, jakby wiecznie nieufne i zastanawiające się. A jego ciało! Widziała go co prawda, tylko raz i to w grubym skórzanym płaszczu, ale wątpiła, żeby wyglądał wtedy tak, jak teraz. Z cichym pomrukiem, wyrażającym uznanie przyglądała się grze jego mięśni pod skórą. Ale, na bogów, co on tutaj robił?!
Deidara nagle podniósł głowę. Gwizdek! No przecież!
- To jest przenośnik, prawda?! - zawołał do osłupiałej lykanki, a oczy mu rozbłysły - Klucz do innych Sieci!
- Że niby gwizdek? - skrzywiła się - Eee, to tylko w dwie strony prowadzi. Od was do Nigiri. Tylko trzeba Korytarze zahaczać, a nie wiadomo na co się trafi, heh. Taki Rumcajs Alkoholik na przykład.
- Co?
- No, Kożur.
Deidara patrzył na nią osłupiały, a potem się roześmiał. Szczerze. O jak dobrze móc choć na chwilę się rozluźnić! Z nostalgią wspominał spotkanie z wujem Alli. Przeprawę przez te wszystkie perypetie, żeby dotrzeć do Nigiri...
- Wiesz, ta gadzina znów do mnie strzelała. - Shikyo wyrwała chłopaka z zadumy. Mówiła dalej, zachęcona jego rozbawieniem - Srebrnymi nabojami, wyobraź sobie, cha, cha, cha! Ale, ja się mu zawsze w ostatniej chwili wymykałam! Tyle, że znudziło mi się już takie łażenie w tę i wewte. Mogę ci oddać to ustrojstwo.
Deidara przemilczał fakt, że gwizdek i tak należał do niego. Po co mu był teraz? I tak nie może wrócić, wszędzie ma wyrok śmierci. Zresztą nie umie korzystać z przenośników. A tutaj mu dobrze, tyle, że trochę gorąco... i samotnie. Przyłapał się na tym, że chce aby Shikyo została z nim jak najdłużej, za nic by jednak nie powiedział tego na głos!
Ale słowa lykanki niespodziewanie sprawiły, że wszystko miało teraz sens... Deidara zastanawiał się przecież, po co Pein dał mu ten gwizdek. To proste. Miał go podmienić Tsudo, tak, aby ta nieświadomie użyła go jako przenośnika i otworzyła "drogę" Brzaskowi do Sieci Nigiri. Wtedy Pein mógłby wtargnąć i wyeliminować przeciwniczkę. Bo najwyraźniej Nigiri była cierniem w oku Peina. Aby utrzymać się przy życiu, potrzebowała olbrzymich nakładów czakry, której najwyraźniej mogły jej dostarczyć tylko demony. A czy łatwiej o inne źródło nieskończonej energii niż Bijuu? Do tego dochodzi Nekomata, mająca całkowicie uzdrowić kapłankę. Nic dziwnego, że Pein chciał wyeliminować Nigiri i zapewnić sobie monopol na demony. A przy okazji pozbyć się zagrożenia jakie stanowiła matka Tsudo na innych płaszczyznach. Nie wiadomo przecież jak daleko sięgały jej wpływy.
A DEIDARA WSZYSTKO SPARTOLIŁ!!! Gwizdek nie trafił w ręce Tsudo, Pein mu zaufał, a ten nie miał pojęcia na czym ma polegać jego zadanie! To dlatego Mistrz Sasori był taki przejęty!
Nagle Deidara poczuł, że ogarnia go fala wściekłości. Wstał gwałtownie i ryknął z gniewu, opadając po chwili na kolana. Shikyo odskoczyła przerażona.
"Co mu jest?!".
"Co mu jest?!".
" Jak ja mogłem być takim durniem!!! Gdybym słuchał Sasoriego! Gdybym nie był taki szczeniacki i zadufany w sobie!", rozpaczał. Ale co się stało, to się nie odstanie. Pein pocałował klamkę, a do tego stracił przenośnik. Gdyby spotkał teraz Deidarę, z pewnością rozszarpałby go na strzępy.
Mógłby zaryzykować, odnieść gwizdek, ale kara i tak by go nie ominęła. Traktowany byłby jak dezerter... jak zdrajca! I nikt by mu nie uwierzył, że Konan, ta wspaniała błękitnowłosa Konan maczała w tym palce i jest niczym więcej, jak skundloną, parszywą, dwulicową...
- Deidara... w porządku? - Shikyo siedziała skulona pod baldachimem, obserwując z przestrachem blondyna młócącego ziemię pięściami i ryczącego wniebogłosy.
Chłopak wstał. Spojrzał na nią płonącym wzrokiem.
- Nigdy cię tu nie było. - powiedział sucho.
- Hęę?
- Nigdy mnie nie widziałaś. Nie znasz mnie. Jasne?! - ryknął.
- J-jak chcesz... - wydukała zszokowana lykanka - A nie wolałbyś wrócić do swoich? Przecież możesz?
Deidara uśmiechnął się sucho. Beznamiętnie, jak wtedy, gdy Akiro...
Odruchowo dotknął opaski.
Odruchowo dotknął opaski.
- Ja już do nich nie należę. Do nikogo. Jestem tylko zwykłym ninja z Wioski Skał. Bezimiennym, TAK?!!!
- Dobra, dobra, rozumiem, ukrywasz się, ja też, no weź... nie unoś się tak - Shikyo wystawiła przed siebie ręce w obronnym geście.
Deidara westchnął. Opadł bezwładnie na jeden z pieńków. Siedział bez ruchu. Właśnie wydał na siebie wyrok.
- To ja już... będę lecieć - ruda wstała ostrożnie, na próbę.
Już nigdy ich nie zobaczy... Kisame, z którym wciąż ma jakże nieaktualne rachunki do wyrównania, Hidana, który winny jest mu tyle kasy...
- Będę cię odwiedzać czasem. Pa!
...Mistrza Sasoriego, któremu nigdy nie pokaże, jak wiele znaczyły dla niego jego nauki. Tsudo...
Deidara z rozmachem przetarł zmęczoną twarz.
Rozejrzał się. Lykanka zniknęła. Ale co mówiła? Będzie go odwiedzać? Dobre i to, może nie całkiem zwariuje w tej samotni.
Rozejrzał się. Lykanka zniknęła. Ale co mówiła? Będzie go odwiedzać? Dobre i to, może nie całkiem zwariuje w tej samotni.
Ale wilczyca nigdy nie dotrzymała słowa. Deidara sam jak palec spędził kolejne sześć miesięcy.
Pamiętacie Shikyo? Nie? To zajrzyjcie do Chapteru 15 i 16 :)
Znacie Shikyo? Nie? To zajrzyjcie na http://shikyo-no-ookami.blog.onet.pl/ ;)
Pamiętacie Shikyo? Nie? To zajrzyjcie do Chapteru 15 i 16 :)
Znacie Shikyo? Nie? To zajrzyjcie na http://shikyo-no-ookami.blog.onet.pl/ ;)

Pierwsza!
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za powiadomienie xD I spytałaś o wyniki akurat w chwili, gdy przesiadywałam przed kompem, gotowa w końcu je zobaczyć. Po dwudziestu minutach, ciągnących się w kij długo, udało mi się dostać do zapchanego serwera bym zauważyła, że wyników nie ma. Oł je! xD
To teraz o notce.
Ołmajołmajołmaj, tak tęskniłam za Deidarą!
W sumie od początku wiedziałam, że to on, ale jak przeczytałam to "Kuźwa, jak tak dalej będzie prażyć, to się chyba w ziemi zakopię", to sobie pomyślałam - Deidara, druhu, to cały ty! :D
Brakuje mi tu jeszcze Tsudo, ale cholera, Deidaraaa! *przyciska go do piersi i głaszcze tak mocno, że aż naciąga mu skórę na głowie*
Twój blog jest ewenementem. Na ogół gdy czytam coś po długiej przerwie to nie mam pojęcia o co chodzi. A tutaj po paru pierwszych linijkach przypominam sobie każdy chapter, każde zdanie, wszystkie misje i akcje xP
Biedny, samotny Deidara! *znów przyciska go z całej siły do siebie i przytula*
W sumie tak skojarzyłam go sobie z Robinsonem Crusoe, też bez towarzystwa, sam zdobywa pożywienie, buduje sobie wszystko i w ogóle xD A Shikyo to Piętaszek taki, tylko taki wredny, wyszczekany xd
Niby nie dzieje się za wiele, a pożeram tekst łapczywie jak nigdy. Jak zwykle jestem pełna podziwu dla Twojego stylu, mogłabyś chyba napisać ze sto stron o niezmieniającej się pogodzie, a i tak czytałabym to z zainteresowaniem!
Jestem taka ciekawa co się teraz dzieje w Brzasku, Nigiri i u Tsudo! *obgryza ze zdenerwowania paznokcie*
I nienawidzę Konan, parszywa, dwulicowa suka *przeklina ją na wszystkie sposoby*
Spodobał mi się opis Deia. Opalony, z krótszymi włosami, mięśniami i tymi oczami, takimi zadumanymi, jakby wiecznie nieufnymi i zastanawiającymi się <3
Cholera, się ciacho zrobiło.
I znów:
Biedny, samotny Deidara! Tęskni za pieniędzmi, które wisi mu Hidan i za Mistrzem Sasorim! T.T
A Piętaszek/Shikyo - kolejna zdzira. Ja nie wiem jak ona mogła go nie odwiedzać, na jej miejscu przesiadywałabym tam całymi dniami. Czekałabym, aż znowu będzie miał taki parogodzinny odlot i go molestowała XDXD
Co do zdjęcia, Dei w krótkich włosach też jest seksiii xD
Komiksy o Deiu! Taaak! TAAAK! *skacze jak dziecko z ADHD* Teraz jak już napisałaś, to będziesz musiała założyć tego bloga. Chcę Deia-gimbusa! XD I adres "hidan-to-pedal" jakoś bardziej do mnie przemawia, choć osobiście siwusa uwielbiam xD
Musisz mnie powiadomić jak tylko go założysz!
I standardowo - czekam na kolejną notkę. Dobrze, żeby pojawiła się niedługo, osłodzi mi życie po tym jak zobaczę wyniki matur XDD
Haahaa, jesteś pierwsza i będziesz jedyna XD
OdpowiedzUsuńTak mi się twój komentarz spodobał, że przeczytałam go chyba ze trzy razy =D.
Co do treści...
Bałam się, że zagmatwam sprawę, bo ja w głowie swojej wiem wszystko o co w tym kaman, a problem polegał na przekazaniu tego czytelnikowi =D.
Tsudo pojawi się już w następnym chapciku, ale ciiiii ;). Postaram się szybko napisać, póki mi źródła wenowe nie wyschły.
Jeśli chodzi o Deida, to chciałam go "dojrzeć" pozbawić tego dziecka, które w sobie ma. No, a że za tym idzie ciachowski wygląd, to... no XD.
Miło mi, że opisy się podobają, bo mam wrażenie, że wyszłam z formy T.T. Mogłam tak długo nie zwlekać z notkami, bo teraz - o zgrozo- pozapominałam niektóre detale, które miałam powypisywać! Mam nadzieję, że całość na tym nie ucierpi, będę musiała chyba cały blog przeczytać jeszcze raz :X.
Komiksy będą, spoko XD. Tylko muszę przerysować pomysły na czysto...
NO I JAK TE MATURRYYY? WYNIKI JUŻ SOOOM XDXDXD????
pozdro! :*
Nie będę, ludzie muszą sobie przypomnieć i zaraz się zlecą. Zbyt wiele dziewczyn kocha Deia, żeby miały zignorować to opowiadanie xD
UsuńŁoł, miło mi ;)
Jak na razie wszystko wydaje mi się jasne i przejrzyste - jasne, pojawiają się pytania, ale w takim wypadku dochodzę do wniosku, że wszystko wyjaśni się później. A jak się nie wyjaśni to spytam i tyle XD
Dziecinny Deidara pozostanie w moim sercu *teatralnym gestem ociera łezkę* Ale dojrzały Deidara z takim wyglądem z pewnością ukoi stratę po tamtym xd
Z formy? Cóż, widocznie nawet bez formy powalasz mnie na kolana xD I tak to już jest, jak się wraca do opowiadania, buhahaha! *zna ten ból, ma często to samo*
Już soooom! XD Zgodnie z moimi podejrzewaniami zawaliłam trochę polaka. To taka moja klątwa, że mogę w szkole pisać, a potem na egzaminie daje dupy ;d
Ale z resztą nie jest źle, może nawet dostanę się na studia, łuhu xD
Ewentualnie zawsze mogę zostać żulem. To taka moja alternatywa xD
Czekaj, czekaj... To jest myśl! Weź pozadawaj mi te pytania, WSZYSTKIE jakie masz. Nie odpowiem na nie oczywiście (trololoXD), ale będę miała obiektywną wizję tego wszystkiego i pewność czy uwzględniłam to, co potrzebne =DDD JESTEŚ GENIUSZĘĘĘ!
UsuńOczywiście, jeśli chcesz? :3
Oj tam polakiem się przejmować... Ja mam to samo, zresztą sama mi mówisz, że dobrze pisze, a na maturze nie miałam cudów...
PS: Jesteś jedynym moim czytelnikiem X.X Ten blog powstał w erze dinozaurów i fanfikowskich weteranów, także wszyscy moi czytelnicy już wymarli. No, czasem Nada tu wpadnie gościnnie lub Eule, ale to starzy przyjaciele i dla nas wierność jest chyba oczywista :)Ja też czasem zerkam do nich i do ciebie, tak po prostu, nie czytając nawet.
Fajnie czasem dostać/napisać komentarz typu "Jo, stara dupo, czemu się nie odzywasz, co tam u ciebie???? Jak zwykle?? Aż tak źle??? XD"
Ja swego czasu też miałam swe ukochane blogi o złotych piórach, na których historie czytałam po 10000razy, a autorzy i tak znikali jak kamień w wodę. Mimo tych kilku lat, wracam tam i znów czytam. I chociaż wiem. że nie dostanę odpowiedzi, spamuję "Kiedy nowy rozdział, kiedy nowy..." Dlatego też chyba męczę tego bloga do tej pory. Nie chcę odejść, jak ci wielcy, którzy już nie skończą tych wspaniałych historii :<<. Przecież obiecałam.
Aaaaach.
Ale dzięki ;D ;**** Fajnie, że ktoś ze mną jest :]
PS2: To było najdłuższe PS ever XD
O, pewnie. Wypiszę je wszystkie i Ci je tu wstawię, ale nie teraz *pakuje się do pracy, więc w zasadzie pisze na szybko* xP
UsuńA no i właśnie, póki pamiętam. A Tobie jak maturka poszła? xD
Matko jakie długie PS! xO
PS. Wcale nie jedynym, nie przesadzaj.
Co do reszty, nie masz pojęcia jak cholernie dobrze rozumiem Twoje położenie. Opowiadania, które kochałam ponad życie zostały już dawno porzucone lub zakończone, a moi znajomy znikli z onetowskiej blogosfery i nie mam z nimi kontaktu. A pamiętam doskonale czasy, gdy się gadało normalnie z każdym, kto miał OC upchnięte w temacie Akasiów, matko, cudownie wtedy było xD
I też w zasadzie mam takie... stałe czytelniczki, które są po prostu moimi koleżankami. Poznanymi przez tego własnie bloga, które naprawdę lubię i cenię.
Niektóre z moich ukochanych blogów zostały skasowane, odcinając mi jedyny kontakt z ich autorami. Teraz też czasem wchodzę na te swoje ulubione i przypominam sobie, jak strasznie niektórych z tych ludzi podziwiałam :3
I widzę, że Ciebie przy blogu trzyma dosłownie to samo co mnie przy moim xD
Ba, jestem i zostaję do końca, a co ty myślałaś? Że się mnie pozbędziesz. Never XD
Mi maturka, tak różnie... z przedmiotów obowiązkowych i ang. roz. jestem zadowolona, natomiast chemia i biologia(w której pokładałam największe nadzieje), niezbyt mi wyszły TT.TT
UsuńTo jesteśmy jak skamieniałości P:
Czekam na pytanka :], a jeśli chodzi o Deiowe komiksy, to blog juz jest ^^ hidan-to-pedal.blogspot.com
Przeczytałam :3 Bjedaczek Deidara ;__;
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg, bo chcę się dowiedzieć, czy go ktoś w końcu odwiedził D:
Zaczynam się zastanawiać, czy odczuwasz jakąś sadystyczną przyjemność ze znęcania się nad Deidarą ;__; No, ale od początku.
OdpowiedzUsuńCholernie podobają mi się opisy Deidary w Twoim wykonaniu. Nawet ten fragment o jego spoconych plecach był cudny! (Wcale go nie idealizuję.) Niby nie są jakieś wyczerpująco długie, ale za to na tyle szczegółowe, że byłam w stanie sobie wyobrazić każdy szczegół :3
W momencie kiedy Dei wyczaił intruza i sięgał po nożyk brakowało mu jedynie przepaski w panterkę na biodrach i dopełniłaby się moja wizja jego jako leśnego dzikusa, straszne to było, naprawdę ;__; Ale w sumie całkiem adekwatne zważywszy na to, ile czasu spędził sam w lesie.
Ostatnie zdanie absolutnie mnie zmiażdżyło i teraz mi smutno przez nie ;__; Biedny Dei, jeszcze zostanie przez to wszystko jakimś emo albo gorzej. A emo Deidara to nie ten sam Deidara, którego znamy i kochamy :c No ale przynajmniej odrosły mu włosy, zawsze to jakiś plus! <3 Enyłej, mam nadzieję, że wkrótce ktoś go odwiedzi. Albo coś się stanie. Czy coś.
Wiernie czekam na ciąg dalszy, nie mówię już, że mam nadzieję na jego rychłe pojawienie się, bo tak czy inaczej będę go czytać z równie wielkim zapałem c: Teraz miałam małe opóźnienie przez wakacyjne plany, no mniejsza.
Pozdrawiam cieplutko, niech Deiowi rosną włoski i nie opali się za bardzo, bo nie lubię latynosów <3
PS: Zrobiłam Ci reklamę u siebie, wiesz? C:
Będą zaskoczenia, nie bój nic =DD, następna notka będzie bardzo zaskakująca pod względem odwiedzin Deidary XD (nie zostanie emo, przysięgam), na grubszą akcję, trzeba jednak poczekać do kolejnego chapka.
UsuńOjojku, za reklamę dziękuję bardzo *o*. Zaraz będę obczajać =D.
Również pozdrawiam!
PS: Latynosów nie będzie XD.
Ej, Żydku, słuchaj, albo mam omamy, albo cię nie mam w linkach (to jest, pewnie mam stary adres ;_;)
UsuńJak ty się zwiesz na blogspotach????