Jak powiedział Pein: Demon będzie w oazie na pustyni. I tak też jest. Pytanie teraz…
- Więc co robimy?- Tsudo nie chciała dłużej trwać w niepewności. Te drgania w podłożu ją przerażały.
- My? – zdziwił się szczerze Deidara – Chyba ja! Ty sobie tutaj poczekasz i będziesz podziwiać widoki.
Tsudo milczała wymownie, świdrując go niewidzącym spojrzeniem.
- W każdym razie, to moja robota – dał jej do zrozumienia, że ignoruje jej sygnały i nie pozwoli nic wtrącić.
- Ależ oczywiście! No to idź!- pogoniła go gestem zupełnie serio.
Deidara zdziwił się, że dziewczyna nie chce wtrącić swoich trzech groszy, ale bez protestów ( no gdzieżby) ruszył przed siebie. Węszył podstęp, ale co by z tego miała? Może chce go upokorzyć?! No to się sparzy…
Niewidoma poszła za nim.
- A ty gdzie?! – odwrócił się do niej.
- Chcę być w pogotowiu.
Miał rację. Chce z niego zrobić ofiarę. W pogotowiu?! Też coś.
- Jasne. Zaraz cię tam wyślę! Rób co chcesz, tylko mi nie przeszkadzaj, dobra? – ignorancja zawsze działa. Może go sobie popodziwiać. Bez udziału wzroku, oczywiście.
- Ależ, jakbym mogła… – przewróciła oczami. Pewnie podświadomie.
Szli powoli w kierunku oazy. Gdy byli zaledwie dwieście metrów od niej, dało się dostrzec dokładnie każdą palmę i ogromną sadzawkę między nimi. Demona jednak nie było ani widu, ani słychu. Zachęceni tym, podeszli trochę bliżej. Nagle Tsudo gwałtownie się zatrzymała.
- Stój! – krzyknęła do Deidary.
- Co? – również się zatrzymał.
- Nic… Wydawało mi się – jej mina miała dziwny wyraz.
Deidara wpatrzył się w jej twarz. Udaje? Ech… jestem zbyt podejrzliwy, przesadzam, to tylko udar… Może naprawdę coś wyczuła?
Już mieli ruszać, gdy chłopak dostrzegł, jak coś mignęło nad głową Tsudo. Otrząsnął się… Znowu! Zza jej pleców wyłaniała się… ogromna, oślizgła macka! Nie myśląc wiele skoczył za Tsudo jak kot, rozcinając paskudztwo sztyletem, cudem nie raniąc niewidomej. Dziewczyna nawet nie zorientowała się co zaszło, gdy Deidara pociągnął ją za rękę, bo właśnie goniły ich kolejne macki wyłaniające się z piasku. Po chwili jednak zostali otoczeni i zmuszeni byli zatrzymać się. Blondyn ustawił się w bojowej pozycji, a Tsudo przysłuchiwała się, chcąc pojąć co się stało. Deidara pospiesznie zaczął szperać w kieszeniach.
- Deidara, nie…
Nie dokończyła, bo chłopak właśnie zaczął walczyć z mackami, rozsypującymi dookoła grudy wilgotnego piachu. Tsudo stała nieruchomo, a ramiona potwora zdawały się jej nie zauważać. Deidara walczył zaciekle, ale demon był niezwykle szybki! Prawie nie można było dostrzec ruchu macek. Ułamek sekundy dezorientacji i blondyn został uderzony. Siła ciosu odrzuciła go. Wylądował niedaleko sadzawki w oazie. Obejrzał się, by zobaczyć czy dziewczyna żyje. Tsudo stała nieruchomo, a potworne ramiona zniknęły gdzieś pod piaskiem. Odetchnął. Nagle poczuł, że się osuwa, a razem z nim podłoże. Z jeziorka w oazie wyłonił się ogromny żółwi pancerz i trzy wielkie ogony ociekające wodą i rybim śluzem. Demon zaczął się rozglądać, kręcąc wielkim łbem z nieproporcjonalnymi oczami. Gdy dostrzegł Deidarę natychmiast pochwycił go jedną ze swych wielkich płetw. Chłopak nie zdążył się wyrwać, gdy Isonade cisnął nim w piasek. Wylądował z powrotem u nóg Tsudo.
- Deidara, jeśli… – Tsudo chciała coś powiedzieć, ale nie dokończyła, bo chłopak znowu jej przerwał.
- Nie ma strachu, zaraz się z nim rozprawię! – zapewnił ja gorliwie - Chociaż dziwnie szybki jest -dodał. I nie do końca wiedząc co robi, ruszył do boju.
Zrezygnowana niewidoma usiadła na piasku i wsłuchiwała się w przekleństwa i wrzaski Deidary miotanego przez demona na wszystkie strony. Co chwila ziemia drżała też od eksplozji. Po minucie wyczerpany blondyn zarył twarzą w piasek tuż obok Tsudo.
- Do cholery… – próbował rozmasować obolały kark.
- I jak ci idzie? - zapytała z udawanym zaciekawieniem.
Kpi z niego! Kpi!
- Świetnie! Potwora ledwo się trzyma – pokazał kciukiem na demona.
W odpowiedzi został przygnieciony przez jedno z ramion Isonade. Siłował się z nim, wrzeszcząc dziko. Dziewczyna nie wytrzymała.
- Słuchaj! On jest bardzo wyczulony na ruch! Jeśli przestaniesz się wierzgać, puści cię! – próbowała przekrzyczeć odgłosy walki.
”Jasne. Mam udawać zdechłego szczura i łaskawie mnie puści?”
Deidara zamiast jej posłuchać, uwolnił prawą rękę i chlasnął nożem mackę, z której wypłynęło coś zielonego, śmierdzącego rybą… Demon z rykiem cofnął ramię.
- Ha! Widzisz?! - chłopak zwrócił się z dumą do Tsudo. Po chwili jednak zmuszony był paść plackiem na ziemię, gdyż zraniona macka wróciła. Już miał wstać, gdy Tsudo zdecydowanie go przytrzymała.
- PRZESTAŃŻE SIĘ WRESZCIE RUSZAĆ!!!
Blondyn lekko zdziwiony tonem jej głosu, usłuchał. Bardziej ze strachu przed ewentualnym ciosem, niż przed jej gniewem.
- W ten sposób niczego nie osiągniesz! Tu trzeba taktyki, a nie siły! – darła się na niego dziewczyna, zirytowana jego bezmyślnością.
- Skoro jesteś taka mądra, to wymyśl coś! – krzyknął chłopak, podrywając ku niej głowę, ale zaraz ponownie zastygł w całkowitym bezruchu, gdyż demon skierował swój łeb w jego stronę.
- Tylko czekałam aż to powiesz! – oznajmiła radośnie Tsudo z przebiegłym uśmieszkiem.
Deidara przewrócił oczami, ale nic nie odpowiedział. Kaput.
- Ile gliny ci zostało? – zapytała, choć jej mina wyrażała, że już się wyłącza, knując jakiś plan.
- Starczy na jakieś dziesięć średnich bomb. Czyli trzy, cztery duże.
- Dobra! Musisz je jakoś umieścić gdzieś tutaj by tworzyły koło… O polu dwa razy mniejszym od tej poczwary. Potem spróbujemy go zwabić. To będzie trudne. Czy on w ogóle się porusza?
- W wodzie na pewno. Co do lądu… to pewnie jak żółw – zastanowił się.
- To nawet lepiej! – Tsudo wstała. – EJ! PANIE ŻÓŁWIU! – zaczęła skakać i machać rękami, chociaż stała bokiem do demona.
Deidara o mało co nie zemdlał, a potwór zaryczał i ruszył ociężałym krokiem w kierunku pary. Macki zaczęły się wyłaniać z piasku. Co ta wariatka wyprawia?! On ich rozszarpie żywcem! I po śmierci również!
- Co robisz, idiotko?! – blondyn zerwał się na równe nogi i już szykował się by odeprzeć atak wielkich ramion.
- Nie zadawaj takich trudnych pytań i weź zajmij się tą gliną! – krzyknęła zdesperowana do chłopaka, zagłuszając ryk demona. – I tak całe ryzyko jest na mnie! POTWORKU TUTAJ! – znów pomachała.
Deidara, nie myśląc wiele, zaczął szykować pole minowe. Na szybkiego zrobił dziesięć dużych glinianych skorpionów i rozesłał je w wyznaczone przez niewidomą miejsca. Figurki posłusznie zagrzebywały się w piasku. W międzyczasie chłopak musiał odparowywać ciosy macek. Niezbyt mu się to udawało. Demon był coraz bliżej. Jego cień zaczynał się pokrywać z cieniem blondyna. Gdy dziesiąty skorpion był na miejscu, wreszcie mógł wrócić do miejsca, gdzie Tsudo wabiła pełzającego powoli potwora. Zdyszany zapytał:
- I co teraz?
- Albo on zostanie obezwładniony… Albo my zginiemy. Na mój sygnał zdetonujesz wszystkie bomby.
Deidarze niezbyt podobał się ten na chybcika wydumany pomysł. Nie tak dawno został przecież wskrzeszony. W pewnym tego słowa znaczeniu… W każdym razie nie zamierzał stracić życia ponownie, w tak głupi sposób.
Tsudo przyłożyła dłonie do podłoża. Chłopak mimo iż poodcinał prawie wszystkie macki demona był atakowany z jeszcze większą zaciekłością. Potwór wszedł do kręgu. Dziewczyna jednak nie reagowała.
- Tsudo… – zaczął Deidara, ale niewidoma uciszyła go gestem. Z obojgu pot lał się strumieniami.
Demon zaczynał wychodzić z pola rażenia.
- Tsudo!
- Chwila… – wysyczała niespokojna.
Głowa Isonade była poza kręgiem. Z jego gardzieli wydobył się obrzydliwy, chlupoczący zgrzyt. Zbliżał się.
- Tsudo!!!
- Teraz!!!
- KATSU!!! – ryknął Deidara, czując w duszy chyba wszystkie możliwie sprzeczne uczucia, pasujące w tej chwili do sytuacji. A także ulgę.
Pierwszy! Drugi! Trzeci…! Dziesiąty wybuch! Wszystkie bomby eksplodowały. Demon zawył, trzepiąc na około trzema wielkimi ogonami. Zachwiał się, ale nie upadł. Stał w miejscu z licznym ranami, jednak wielka ilość czakry nie pozwalała mu na utratę kontroli nad ciałem. Tsudo w skupieniu i strachu oczekiwała co się wydarzy. Deidara tylko chytrze się uśmiechnął i ponownie krzyknął:
- Katsu!!!
O dziwo nastąpił jeszcze jeden wybuch w samym środku okręgu. Wstrząsnęło podłożem. Demon stracił równowagę i runął na ziemię, wzniecając tym samym tony pustynnego pyłu i dymu. Czekali aż opadnie… Udało się!!! Potwór leżał nieprzytomny! Tsudo i Deidara krzyknęli z radości jednocześnie i wyskoczyli w górę. Dziewczyna zawiesiła się na szyi chłopaka, a ten chwycił ją w pasie i okręcił wokół siebie. Niewidoma cmoknęła go w policzek z zadowoleniem.
- Miewasz swoje chwile! – zawołała radośnie – Rzadko, ale jednak – uśmiechnęła się na ostatnie słowa i puściła zarumienionego blondyna. Sama nie była bledsza. Może troszkę ja poniosło.
Patrzyła pozbawionymi życia oczami na ciężko oddychającego potwora, a Deidara na nią, wciąż nie mogąc uwierzyć, co przed chwilą zrobiła…
- Mówiłeś, że masz dziesięć bomb! – zwróciła się do niego po chwili, szczerze uradowanym, choć lekko oskarżycielskim tonem.
- Zawsze mam coś w rękawie na czarną godzinę – uśmiechnął się kusząco, nie odrywając wzroku od jej ust. Objął ją ramieniem, Tsudo położyła dłoń na jego torsie.
- No, to jak go teraz przetransportujesz? – zapytała.
Nastrój prysł… Tego się Deidara nie spodziewał. Ogarnął go gniew na samego siebie.
- Cholera! Nie pomyślałem o tym! – uderzył się wolną ręką w czoło.
- A ten ptak, który jest zapieczętowany w zwoju? – podsunęła Tsudo.
- Jest za mały, widzisz jakie TO ma cielsko – obrysował w powietrzu dłonią sylwetkę demona.
Tsudo zdjęła powoli, choć stanowczo, z właściwym sobie życzliwym chłodem, jego rękę ze swoich ramion.
- Nic nie widzę, ale owszem czuję, że jest potężny. Jakie więc masz pomysły? – wyjęła zza biustu swój notes i ołówek.
- No, co ty, teraz, w takiej chwili?! Co to ma być?
- Powiedzmy, że korupcja – uśmiechnęła się przebiegle.
- Jasne… – zakpił – Czekaj! Ty przecież umiesz pieczętować demony! – olśniło go nagle.
- No, ale nie takie, takie… – gestykulowała chcąc pokazać najwyraźniej „takość” demona – Tylko wiesz… zwykłe… małe.
- Wierzę, że dasz radę! – poklepał ją po ramieniu z fałszywą życzliwością, przy okazji zerkając do jej notesu, ale ku jego rozczarowaniu, Tsudo właśnie przerzuciła stronę. W takich warunkach, tonący chwyta się nawet żyletki.
- Hej! Chwileczkę! To chyba twoja misja, nie?! – nie dała się podejść.
- No weź! – opadły mu ramiona i znów przewrócił oczami.
- Nie dam rady!- zaprotestowała - Jest… zbyt potężny… w każdym znaczeniu tego słowa!
- Spróbuj! To chyba nie zaszkodzi? – próbował ja przekabacić.
Dziewczyna westchnęła.
- Jesteś miły tylko wtedy kiedy coś chcesz – zadrwiła, ściągając brwi, co dodało jej nieco groźnego uroku, zważywszy na to, że cała była powalana piaskiem, brudem i potem.
- Ty też! – wrzasnął, dając do zrozumienia, że nie odpuści.
Zaczął ją popychać w stronę obezwładnionego cielska. Chcąc nie chcąc, Tsudo musiała iść. Gdy już byli przy denacie, zatkali nosy, by się nie potruć cuchnącym odorem z ran demona. Dziewczyna wyjęła z ubrania dwa zwoje. Otworzyła pierwszy z nich. Złożyła palce w pieczęć. Zamknęła powieki, by się lepiej skupić i wstrzymała oddech (smród był naprawdę nie do zniesienia).
- „Technika pieczętująca: Złudzenia Złotych Bram Zniknięcie!”*
Przyłożyła dłoń do jednej z macek. Po chwili buchnął zielony dym, który szybko się rozwiał… Deidara wstrzymał oddech i chwycił się za serce, jakby się bał, że za chwilę dostanie zawału. Zniknęła tylko połowa demona!
- Coś ty zrobiła?! – wycelował palcem na pozostałą połówkę – A co z drugą częścią?!
- Nic się nie stało… – zapewniła dość twardo, choć głos zdawał się jej drżeć – nie jestem w stanie zapieczętować go całego, więc muszę po połowie.
- Wspominałem, że musi być żywy? – zapytał z sarkazmem i nieudawaną obawą.
- I jest! Uspokój się! - zamknęła zwój i rozwinęła drugi, wykonując tą samą technikę. Demon był zapieczętowany w dwóch połowach, ale grunt, że był. Dziewczyna wsadziła obie pieczęcie za biust i z gracją oraz zadowoleniem zwróciła się w stronę Deidary, który nie oparł się złośliwemu zapytaniu…
- Wszystko chowasz za biustem?
W odpowiedzi został poczochrany po włosach i obdarzony uśmiechem, który miał mu dać do zrozumienia, że nie jest on niczym więcej niż parszywym robakiem. Ruszyli w drogę powrotną…
*technika pieczętująca: Złudzenia Złotych Bram Zniknięcie – nie miałam pomysłu na technikę… Wymyśliłam takie coś… :]

Tobi.
KOMENTARZE ZE STAREGO BLOGA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz