Chapter 17. Czyli tajemnica Zielonego Kota wychodzi na jaw drogą dedukcji."




    Po długich i niezbyt powściągliwych powitaniach, Ichiri przeprowadziła trójkę podróżnych przez długi, ciemnobrązowy korytarz. Deidara bacznie obserwował każdy skrawek otaczających ich ścian, każdą lampę, każde minięte drzwi. Sasori przecież często mu powtarzał: "Diabeł tkwi w szczegółach! Patrz, Deidara. Zawsze i wnikliwie". Ta nauka oczywiście nie była zbyt zrozumiała dla jakże pojętnego ucznia, ale trzeba przyznać, Deidara miał oczy dobre, co nie raz i nie dwa (na trzech też zapewne nie poprzestanie) uratowało mu życie.
 Ściany jednak okazały się całkowicie niewinne, a ponadto utrzymane były w doskonałym stanie. "No, w końcu jaka córka, taka matka. Czy tam odwrotnie...", zauważył w myśli Deidara.
 Pokonali ostatni zakręt i nagle zatrzymali się. Ichiri ukłoniła się Konan, spojrzała życzliwie na Deidarę i jeszcze raz uśmiechnęła się promiennie do Tsudo, ścisnąwszy jej uprzednio rękę.
 - Tu się rozstajemy. Zapowiem was i znikam. - oznajmiła z wyszkoloną miną hotelowej hostessy - Ach, Tsudo, wpadnij do mnie później, tyle ci muszę opowiedzieć! - dodała na odchodnym.
 - Ja tobie także, Chi. - Tsudo odwzajemniła uśmiech, patrząc gdzieś na stopy Konan - Leć już!
Ichiri ruszyła do przodu, zagłębiając się w część korytarza pozbawioną oświetlenia. Deidara - wnikliwy obserwator - dostrzegł zarysy lamp, aczkolwiek nie mógł stwierdzić, czemu się nie palą.
 Ichiri zniknęła w mroku. Usłyszeli pukanie do drzwi. Zawiasy zaskrzypiały, prostokąt światła na chwilę rozświetlił mrok. Czekali chwilę w ciszy. W końcu jednak drzwi otwarły się nieznacznie. Nitka światła wskazywała drogę. Słysząc skrzypienie, Tsudo ruszyła przodem, wystawiając ręce przed siebie. Deidara stwierdził z rozbawieniem, że po raz pierwszy widzi ją jak czuje się... niepewnie. Jak kaleka. Chyba jej nie doceniał. W końcu chyba trudno żyć bez wzroku? Nie no, Deidara, odkryłeś Amerykę.
 Konan ruszyła za Tsudo, uprzednio szturchając jakby nieobecnego chłopaka. Po chwili wszyscy znikli za drzwiami.
 - Nazwisko? - rozległ się profesjonalny głos.
 Pomieszczenie w którym się znaleźli przypominało... kawalerkę kolekcjonera drogocennych serwisów do kawy. Pod kwieciście tapetowanymi ścianami stały masywne, mahoniowe kredensy wypełnione najróżniejszymi wyrobami typu filiżanka, imbryk czy spodeczek. Wszystko to było wykonane z drogocennych kruszców, a przynajmniej tak się wydawało. Natomiast dywan... no, ten to mógł spokojnie konkurować z najgęstszymi i najpuszystszymi mchami, po jakich kiedykolwiek stąpała ludzka stopa.
 Byłoby to spełnienie emeryckich marzeń, gdyby po środku tego wszystkiego nie stał wielki, zapewne granitowy stół, służący jako biurko. Wokół stołu walało się mnóstwo wszelakiego rodzaju zwojów wykonanych z wszelakiego rodzaju papieru. Także w  niektórych kredensach, nieszczęsne filiżanki, imbryki i spodeczki  leżały w nieładzie, przyparte ciężarem upchanych w zbitą masę pergaminisk.
 - Nazwisko?! - głos przypomniał o sobie. Co prawda z nutą zniecierpliwienia, ale wciąż bardzo profesjonalnie.
 Wzrok przybyłych, wyjąwszy Tsudo, skupił się na biurku, przy którym siedziała jakaś niska blond włosa,  dziewczęca postać, skrobiąca coś rzetelnie na kolejnym papirusie do kolekcji.
 - Do cholery pospolitej, dostanę to nazwisko, czy nie?! - krzyknęła postać.
 - To przecież ja! - Tsudo podeszła do biurka i pochyliła się nad stertą dokumentów.
 - Każdy tak mówi! - Uroczy skryba wyrzucił za siebie zapisany świstek, który gładko wylądował na stercie innych jemu podobnych. - Pokaż mi się no... - Dziewczyna wstała zza biurka i spojrzała w końcu na Tsudo - Aaaach, to ty. - stwierdziła już spokojnie.
 - No przecież mówię - zaśmiała się Tsudo - Ichiri nas przed chwilą zapowiedziała.
 - Jak dla mnie, to ten jeż może co najwyżej zapowiadać pogodę. Raporcik poproszę. - Blondynka znów oklapła na swoje miejsce. Coś najwyraźniej ją przy tym zabolało, bo syknęła cicho - Pierdolę taką robotę. Cały dzień na siedzeniu. - mruknęła do siebie.
- Deidara, plecak proszę. 
 Tsudo odwróciła się w stronę towarzyszy. Nie otrzymała jednak plecaka. Chłopak stał kilka kroków od biurka jak słup soli i patrzył się szeroko rozwartymi oczyma na nową znajomą. 
 Nie... Nie może być....
 - A- Akiro? - zapytał niepewnie.
 Ręka Tsudo zatrzymała się w połowie drogi. Usta dziewczyny rozchyliły się ze zdziwienia, odwróciła głowę w stronę skryby. Ta słysząc słowa blondyna ponownie wychyliła się zza swojej makulatury.
 - A cóż to za poufało... - Głos jej zamarł. Małe binokle, które przed chwilą włożyła zsunęły się bezgłośnie na dywan-mech. Oczy rozwarły się szeroko - ...Dei? To ty?
 Tsudo i Konan spojrzały w stronę wciąż osłupiałego blondyna.
 - Ja pierdolę, to moja siostra jest...
 Akiro wyszła zza biurka. Intensywnie wpatrywała się w Deidarę.
 - Moja siostra... - chłopak się skrzywił - w Zielonym Kocie!
 - Utyłeś.
 - Jasne, dzięki. MATKA WIE, CO ROBISZ?!!!
 - Nie mieszaj w to mamy!!! - obruszyła się Akiro.
 - Wybacz, stare nawyki... Ale na poważnie, co ty tu...
  Tsudo wpadła ma w pół słowa:
 - Deidara to nie czas i miejsce, bardzo cię przepraszam. Plecak. - wyciągnęła dłoń pod jego nos.
 Chłopak spojrzał na nią niechętnie. Zrzucił z ramion cały bagaż i podał Tsudo jej skórzany plecak. Konan przejęła go, wyciągnąwszy z dużej kieszeni kilkanaście listów. Podała je niewidomej. Ta gładziła koperty dokładnie palcami przez krótki czas i w końcu podała Akiro. Skryba zerknęła przelotnie na koperty, burknęła coś o pierdolonej robocie i więzach rodzinnych, po czym odwróciła się w stronę drzwi, gotowa najwyraźniej do odejścia.
- Teoretycznie to nie mój interes, ale na twoim miejscu uważałabym na niego. - Zwróciła się do Tsudo, po czym podeszła do drzwi i otwarła je. - W każdym razie do zobaczenia. Uszanowanie, pani Konan - kiwnęła w stronę medyczki - Miło cię było znów zobaczyć... Dei. - Drzwi zatrzasnęły się.
- A, IDŹ DO DIABŁA! - Deidara krzyknął za nią i założył ręce.
 Tsudo westchnęła głośno i podeszła do jednego ze znajdujących się za biurkiem kredensów, który okazał się ukrytymi drzwiami. Uchyliła je i stanęła wyczekująco. Konan chwyciła naburmuszonego Deidarę za kołnierz i pociągnęła w stronę niewidomej.
 Naprawdę... Czyż nie jest jedną z największych radości spotkać w podróży bliską nam osobę?


   Znów korytarz. Tym razem jednak krótszy, bo może pięćdziesięciometrowy. Co ciekawe, rozszerzał się nieznacznie ku końcowi. Na przeciwległej ścianie znajdowały się dwuskrzydłowe drzwi z dwoma okrągłymi okienkami na każdej połówce. Okienka te sprawiały wrażenie przedziwnych zielonych ślepi świecących w ciemności. Tak, przez szybki wpadało do korytarza dobrze nam znane malachitowe światło. Zza drzwi dochodził cichy stukot. Ktoś tam był. Tsudo najwyraźniej nie mogła wytrzymać. Podbiegła do wejścia, zostawiając towarzyszy w tyle i wpadła do pomieszczenia. Skrzydła huśtały się w zawiasach zupełnie jak szpitalne drzwi. Po chwili ciszy dało się słyszeć dziwne okrzyki. Zaniepokojeni Deidara i Konan pobiegli za Tsudo. Po ponownym rozhuśtaniu zawiasów zatrzymali się tuż za wejściem, a ich oczom ukazał się przedziwny obrazek.
  Kilkanaście metrów od nich, na stopniu stała bokiem szczupła kobieta o szlachetnym profilu. Nie było widać rysów jej twarzy, bo stała pod światło. Na ramiona miała zarzucony półprzezroczysty płaszcz, przez który przelewał się żółto- miętowy blask wnikający do, w gruncie rzeczy ciemnego, pomieszczenia przez ogromne przecinane prostym wzorem okno za stopniem. U stóp tej niezwykłej kobiety klęczała Tsudo z twarzą zalaną łzami i wzrokiem wbitym gdzieś w górę. Ramionami obejmowała nogi kobiety, przyciśnięta do niej szczelnie, jakby chciała się z nią zrosnąć, zrosnąć już na zawsze... Kobieta zdecydowanym, acz niezwykle delikatnym gestem wzięła w dłonie twarz dziewczyny, pogłaskała czule i pocałowała ją w czoło.
 Deidara stał nieruchomo. Jego serce zadrżało. W życiu chyba nie widział czegoś równie inspirującego... pięknego.
 Konan drgnęła. Deidara spojrzał na nią. Miała wilgotne oczy, stała prosto, milcząco. Oboje zresztą stali. Żadne z nich nie chciało naruszać świętości tej chwili. Słuchali tylko tego cichego szeptu. Chcąc nie chcą, poczuli za czymś dziwną tęsknotę.
 Matka Tsudo, bo nikt już chyba nie miał wątpliwości, kim jest tajemnicza kobieta, pomogła w końcu wstać niewidomej z klęczek i po raz pierwszy spojrzała na przybyłych. Deidara zmarszczył nieznacznie brwi. Ta kobieta miała coś na twarzy. Opatrunek? I na prawej ręce również.
 - Konan - szepnęła ciepło - jak to dobrze znów cię widzieć. - Wyciągnęła dłoń w kierunku niebieskowłosej.
 Medyczka posłusznie podeszła do stopnia i przywitała się ciepło. Deidara poczuł się w tej sytuacji jak intruz. "Jak to jest, że wszyscy się tu, kurde, znają? To się dla mnie źle skończy...".
 - A kim jest ten miły chłopiec? - zapytała kapłanka, lustrując życzliwie blondyna - Jest niesłychanie podobny do Akiro...
 O, o wilku mowa.
 - To Deidara. - Tsudo pospieszyła z odpowiedzią - I jak się przed chwilą okazało, jest faktycznie bratem naszej Akiro.
 - Doprawdy? W takim razie miło mi cię poznać, chłopcze...
 Deidara kiwnął głową tak samo jak kiwał przy powitaniu na Sasoriego. Zorientował się w końcu też, że Konan od pewnego czasu daje mu znaki. Jej wzrok mówił wyraźnie: "Chodź TU. A najlepiej PRZYPEŁZNIJ NA KLĘCZKACH". Deidara niespiesznie podszedł do stopnia. Zmrużył oczy. Światło go na chwilę oślepiło, ale o to stał już przed nią, Pierwszą Kapłanką, Czcigodną Matką, Założycielką Kasty, na wyciągniecie ręki. Mógł się jej przyjrzeć, choć nie miał na to zbyt wiele czasu, bo został złapany w serdeczny uścisk. Normalnie, by sobie na to nie pozwolił, ale to przecież była... Nigiri. I pachniała tak dziwnie...
 Odsunęła się od niego i spojrzała nań życzliwie. Na ustach gościł mistrzowsko wyuczony uśmiech, ale  ciemnozielone oczy, które zapewne wiele już widziały, przewiercały chłopaka na wylot. Na prawej połowie twarzy kobieta miała faktycznie dziwny opatrunek przypominający maskę. Zasłaniał on cały policzek, część czoła i skroni, większy obszar podbródka, ale odsłaniał prawe oko i nos. Opatrunek owijał się na szyi i znikał gdzieś w kapłańskiej szacie, zahaczając po drodze o ramiona i dekolt. Również cała prawa dłoń była zawinięta w dziwną, napuchniętą rękawiczkę i dodatkowo jakby chłodna i... wilgotna.
 - Brat małej Akiro, tak? - Nigiri przekrzywiła głowę. Jej dłonie wciąż znajdowały się na ramionach chłopaka.
 - W rzeczy samej, proszę pani.
 Nigiri zmarszczyła na chwilę swój arystokratyczny nos.
 - Jesteś chłopcem mojej Tsudo?- zapytała niespodziewanie.
 - NIEEE! - krzyknęli równocześnie, zaskoczeni blondyn i niewidoma.
 - Eeee, to znaczy... - Deidara zaczął się denerwować, bo Nigiri nieznacznie uniosła brwi na ten nagły protest. Ale przynajmniej puściła jego ramiona - Przy-przyjaźnimy się. - wydukał w końcu.
 - Ach, oczywiście. Przepraszam. - uśmiechnęła się.
 Deidara próbował odwzajemnić gest, ale marnie mu to wyszło. Konan posłała mu niezadowolone spojrzenie.
 - Ale, ale, po tak długiej podróży na pewno jesteście zmęczeni. Idźcie odpocząć, Chi pokaże wam kilka ciekawych miejsc.
 - Ach, moja droga, nawet sobie nie wyobrażasz przez co przeszliśmy! - Konan nagle zaczęła lamentować.
 - Wyobrażam, kochana, wyobrażam - Nigiri uśmiechnęła się ciepło. Zmarszczki w kącikach jej policzków uniosły się do góry. Wzięła pod rękę Tsudo. - Idźcie już. Chciałabym zamienić z moją córką kilka słów na osobności.
 Konan ukłoniła się z szacunkiem, Deidara szybko poszedł w jej ślady. Nigiri odwzajemniła gest, a Tsudo przytuliła głowę do jej ramienia.
 Wyszli.


  - Nie podoba mi się ta babka. W ogóle się nami nie przejęła, a przecież jesteśmy przedstawicielami Brzasku!
 - Najwyraźniej jesteś zbyt nisko postawiony - Konan wywróciła oczami w odpowiedzi na komentarz chłopaka.
 - Ale zastanów się, Konan! To jakaś straszna kobieta jest! - Deidara nie odpuszczał - A widziałaś cały ten medyczny osprzęt pod oknem? To wyglądało prawie jak jakieś narzędzia tortur!
 Konan zatrzymała się z westchnięciem.
 - Posłuchaj, Deidara, bardzo chętnie podejmę dyskusję na ten temat, a może cię nawet we wszystko wtajemniczę, ale nie teraz, dobrze? Padam z nóg.
 - Ale, przecież...
 - I tobie też radze wykorzystać ten czas na odpoczynek.
 - Ale, tu jest coś...
 - Deidara, do cholery, później!!!
 Konan zniknęła za małymi mahoniowymi drzwiami w ciemnym korytarzu.
 - Pfff. - prychnął Deidara - Znalazła się doktor habilitowana. Myśli, że jak daje dupy Peinowi, to może się panoszyć jak jakaś caryca Konanina!
 - Hej...
 Chłopak drgnął. Odwrócił się od drzwi, by zobaczyć, kto go zaczepił.
 - Aaa, hej. - rozluźnił się, widząc siostrę.
 Akiro spuściła wzrok. Poza biurkiem nie była już taka... formalna. Krótka, prosta grzywka przesłoniła na chwilę jej niebieskie oczy. Dwa cienkie kucyki uwiązane pod uszami sprawiały, że wyglądała jak mała dziewczynka. Deidara uśmiechnął się mimowolnie. Zawsze przybierała taką pozycje, jak coś przeskrobała... Zwłaszcza, kiedy trzeba było ubłagać starszego brata, aby nie skarżył rodzicom.
 - Dobrze cię znów widzieć, wiesz? - powiedziała w końcu.
 - Poważnie? - Deidara uniósł cynicznie brwi.
 - No... chyba musimy pogadać. - Akiro podniosła na niego oczy - Nie gorąco ci w tym szaliku?
 Dopiero teraz Deidara przypomniał sobie o Korytarzu, Kożurze, lykance, gwizdku... i poczuł się nagle bardzo zmęczony.
 - Fakt, trochę.
 Akiro chwyciła go za rękę i pociągnęła przez korytarz. Po chwili weszli w pierwsze napotkane drzwi. Uderzył ich gorący podmuch i zapach minerałów. Deidara aż jęknął ze szczęścia. Podziemne źródła!
 - Posiedź tu sobie chwilę. Ta woda świetnie robi na płuca.
 - Ooo, nie musisz mi dwa razy powtarzać! - Deidara łowił wzrokiem bąbelki dryfujące w pośpiechu po co większych bajorkach. Akiro wyrwała go z rozmarzenia.
 - Daj mi swoje ubrania.
 - Co? - skrzywił się.
 - No daj, zajmę się nimi. Co masz taką minę? Setki razy widziałam cię gołego!
 - ...Kobieto, miałem sześć lat. - odburknął
 - Co za różnica... No, no, żartowałam! Dawaj te ciuchy, zaraz ci przyniosę nowe!

   Nareszcie. Nareszcie. Nareeeeeszcie.
 Chwila wytchnienia. Od zielonych kotów, zielonych drzew, zielonych tapet i w ogóle od zieleni...
 Ale zaraz, zaraz... Coś jest nie tak... Powietrza!!!
 Deidara gwałtownie się wynurzył. Musiał przysnąć od tego gorąca. Zaczął parskać, woda miała siarczany posmak. Przetarł twarz i... omal znowu się nie zachłysnął. Na brzegu ktoś siedział.      Akiro.
 - Oszalałaś?! Chcesz mnie utopić?!
 Dziewczyna wywróciła oczami.
 - Myślę, że z tym doskonale poradziłbyś sobie sam, Dei-Dei. Przyniosłam ci mały prezencik. - Poklepała stosik ubrań leżących na jej kolanach.
 - Hum, dzięki... - Deidara odsunął się trochę od brzegu. Niech sobie młoda nie pozwala.
 Akiro spuściła wzrok. Coś widocznie ją gryzło. Deidara spróbował podjąć dialog.
 - Więęęc. Co u mamy? Masz jakiś kontakt.
 - Mama ma się dobrze, ale ciebie nie powinno tu być.
 - Nie rozumiem, co ma jedno do drugiego? - droczył się.
 - Nie rozumiesz, bo nic nie wiesz! Ona wszystko widzi! I prędzej czy później się ciebie pozbędzie! Jesteś jak wrzód na dupie!
 Deidara patrzył tępo na siostrę.
 - Dlaczego mama miałaby się mnie pozbywać po raz drugi?
 - NIE ONA, OŚLE! - krzyknęła zirytowana dziewczyna - Nigiri... - dodała ciszej.
 Intuicja go nie myliła, z tą całą matką Tsudo coś było nie tak, tylko... co?
 - Dlaczego?
 - Bo jesteś szpiegiem z Brzasku, durniu! - parsknęła pogardliwie. Jak można być tak niedomyślnym?
 - Nie o to chodzi. Dlaczego mi to mówisz?
 Akiro już otwarła usta, by coś odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili zabrakło jej słów. Westchnęła.
 - Ktoś musi ci chronić tyłek, skoro sam nie jesteś w stanie, prawda?
 Deidara uniósł brew. 
 - Nie... I szczerze? Jest mi teraz wszystko zupełnie obojętne. To czy się utopię, czy Nigiri mi wypruje flaki. Ale zanim to się stanie, bardzo chciałbym wiedzieć, o co tutaj chodzi. - świdrował siostrę wzrokiem.
 - Wiem tyle, co i ty. - Akiro spojrzała na strop, unikając spojrzenia brata.
 - Czyżby? Skoro tak...
 - Deidara, ja naprawdę... - znów zamilkła. Westchnęła. To bez sensu. - Ubieraj się. I spadaj stąd, póki możesz. Ten twój szef na pewno dał ci jakiś klucz.
- Klucz? - zdziwił się.
- Nośnik. Jakiś kamyk, plakietkę.... cokolwiek.
- A taaaaak - Deidara podrapał się w głowę i spojrzał niepewnie na bulgocząca wodę. Zdążył już zapomnieć o skradzionym przez Shikyo gwizdku - Jasne.
W końcu wstał, oczywiście po uprzednim zmuszeniu Akiro do odwrócenia się
 ("- Wiesz, mogłabyś nie przeżyć tego widoku, che, che, che
  - Haa, haa. Jesteś obleśny, wiesz....?").
 Dziewczyna zaprowadziła go znowu do swego biura. Wyraźnie się spieszyła. Deidarę to zaniepokoiło. To nie o niego się bała. Smarkula coś planowała. Jak zwykle nie mówiła co, a Deidara jak zwykle nie wnikał. Zawsze był z niego fatalny opiekun. 
 W końcu Akiro zaczęła się trząść, ale udało jej się mówić ze spokojem.
 - Wyjście awaryjne jest ukryte pod biurkiem, trzeba powiedzieć takie samo hasło jak przy głównym wejściu, pamiętasz je?
 Deidara skrzywił się.
 - Eeeee...
 - Nagareboshi.
 - A tak, jasne.
 - Idź cały czas prosto, zielone pochodnie poprowadzą cię. A i unikaj kotów!
 - Co? Dlaczego? - zaśmiał się. Niech jeszcze doda, że  z i e l o n y c h  kotów.
 - Nieważne, jak jakiegoś zobaczysz, rozwal, dobrze? No. W torbie masz trochę sprzętu.
 - Dobra i co dalej?
 - Na jednym z zakrętów zaczyna się podziemna rzeka, nie wchodź do niej.
 - Aaa, mam przefrunąć... - parsknął.
 Akiro jednak nie dała się wyprowadzić z równowagi i pospieszyła z tłumaczeniem.
 - W ścianie ukryta jest lina, przejdziesz po niej. Zrób to jak najszybciej. Ach i ją także uaktywnia hasło.
 "Szczyt snobizmu", pomyślał Deidara. "Tak trudno wymyślić inne zabezpieczenie niż hasło?!"
- Jak wszystko. Ale skąd...? - zaczął.
- Nieważne! - zniecierpliwiła się - Potem będziesz dalej szedł za pochodniami. Idź ostrożne i cokolwiek by się nie działo, nie rób hałasu, nie biegaj. To wszystko. Zrozumiałeś coś z tego? - uniosła brew ironicznie. Jej brat nigdy nie należał do uważnych słuchaczy. Mówcą zresztą też nie był specjalnie wybitnym.
 Deidara zamyślił się na chwilę. Jak długo jeszcze będzie grać w ten teatrzyk? Akiro myśli, że się go tak łatwo pozbędzie? A może faktycznie chce mu uchronić tyłek w imię więzów krwi? Tylko czemu w takim razie nie powie prawdy...?
 - Myślałem, że będzie trudniej.
 - Byłoby. Ale od czego masz mnie, prawda? -uśmiechnęła się szeroko - Zatrzymam mechanizm na tak długo, jak potrzeba.
 - Akiro, wciąż nie rozumiem, dlaczego to robisz...? - powiedział całkiem poważnie.
 Blondynka pokiwała głową, nie chciała powiedzieć. Nagle drgnęła, sięgnęła ręką do kieszeni, wyjęła jakiś materiał.
 - Stare, ale spełniało swoją funkcję... - powiedziała jakby do siebie. W jej głosie brzmiał sentyment.
 Deidara nie mógł dostrzec, co jego siostra trzymała w dłoni. Po chwili zostało to schowane w jego kieszeni. Odruchowo sięgnął.
 - Nie patrz na razie - poprosiła -  zrobisz mi ogromną przysługę zachowując to.
 - Nie ma sprawy. Czy teraz mi powiesz, o co tutaj chodzi?
 - Nie ma czasu, wszystko co ci trzeba aby to ogarnąć masz w torbie. Nie zgub! I nie wracaj do Brzasku!
 Teraz Deidara osłupiał.
 - OSZALAŁAŚ?! To gdzie niby twoim zdaniem mam iść?!
 - Ciiicho! - syknęła dziewczyna, łapiąc brata za policzki - Dość już czasu straciliśmy. Im szybciej się ulotnisz tym lepiej.
 - A co z tobą? Jesteś strasznie niespokojna - zauważył głośno Deidara.
 - Wydaje ci się - uśmiechnęła się wymuszenie - Ale... już się nie zobaczymy.
  Deidara uniósł obie brwi. To się robi coraz bardziej zagmatwane.
 - Szanowna co życzy? - zapytał zbity z tropu.
 - Ech, ja... - zawahała się. Bardzo chciała mu zaufać, ale to mogłoby wszystko zepsuć... Nie po to się tyle poświęcała. Siebie i innych. Zwłaszcza innych. Jego nie poświeci. Tak symbolicznie... - Zamierzam zrobić coś bardzo głupiego. Taka moja pierdolona robota - Spojrzała mu w oczy. Zrozumie. Zawsze rozumiał. Nie będzie jej odwodzić.
 Deidara westchnął. "To jakaś szalona sytuacja. I tak dziwnie mnie coś teraz jakby dusi... To na pewno te solanki".
 Akiro patrzyła na niego wyczekująco. Deidara wiedział, że musi się teraz w sobie zebrać.
  "Dobra, chłopie, choć raz zrób coś, czego nie będziesz żałować".
 Wziął siostrę w ramiona.
 Uścisk był krótki, niezdarny, ale przyniósł ulgę. Akiro uchyliła bratu drzwi. Miała wilgotne oczy... a może to tylko odbicie strachu? Przejęcia? 
 - No, leć już, leć... - otarła nos wierzchem dłoni - Naprawdę fajnie było znowu cię zobaczyć... I NIE DOTYKAJ MOJEGO BIURKA!


   "Ooo ,nie", Deidara stał w korytarzu, który rozszerzał się ku wylotowi. "Ooo, nie... siostra siostrą, ale nie wyjdę stąd goły. Nie po to tachałem się tutaj taki kawał, żeby teraz spieprzyć z pustymi rękami bez słowa wyjaśnienia".
 Blondyn zebrał czakrę w nogach. Zamaskował się tuż przy wejściu, gdzie miał dobry widok i nasłuch na wszystko, co działo się za "szpitalnymi drzwiami". Tsudo i jej matka rozmawiały. Nigiri siedziała na jakimś dziwnie poskręcanym krześle, a niewidoma wsparła głowę na jej kolanach.
 - ... Nie mów tak, mamo. Już tak blisko... tak blisko... - szeptała dziewczyna głosem drżącym z przejęcia.
 - Nie, Tsudo - westchnęła kapłanka -  Od początku mówiłam, że to się nie uda. Konfrontacja jest nieunikniona... 
 - Nie! - dziewczyna poderwała głowę - Daj mi jeszcze trochę czasu! Uwolnię Nekomatę.
 - Nikt, kto kiedykolwiek zawarł pakt z Nekomatą nie wyszedł z tego cało. - odpowiedziała Nigiri. W jej głosie dało się jednak słyszeć drżącą nutę niepewności. Może jednak miała nadzieję.
 - Przysięgła mi, zawarłyśmy umowę! - upierała się dalej niewidoma.
 - Życie za życie, Tsudo... Kiedyś przyjdzie dzień, w którym Nibi upomni się o swoją zapłatę. Rozsądniej będzie przejąć wszystkie Bijuu siłą, mamy spore szanse. To dla mnie jedyna nadzieja, córeczko - Nigiri pogłaskała dziewczynę po krótkich włosach. - A jest tyle rzeczy do zrobienia. O, bogowie! Żeby tylko tobie przygotować dobrze moje miejsce, żebyś nie popełniła moich błędów... - schowała twarz w wolnej dłoni.
 - Przestań, mamo! Jesteś dla mnie najświętszym wzorem! Kocham cię! Najbardziej na świecie!
 - Ja ciebie też, Tsudo. - zwróciła ku sobie twarz córki i pogładziła po policzku - To wszystko z myślą o tobie... Oooch! Kche, kche!
  Nigiri zgięła się w pół i jęknęła. Tsudo zerwała się na równe nogi. Na matczynym podołku wykwitła czerwona plama.
 - Mamo? - zapytała niewidoma drżącym głosem.
  - Nic, nic, po prostu czas na "zmianę opatrunku". Tak się składa, że mam trochę wyciągu ze sobą. Pomożesz mi?
 Tsudo zawahała się. Jej oczy rozszerzyły się w przestrachu. 
 - Ja... Wiesz, że tego nie cierpię - zaczęła niepewnie - Nie można tak po prostu zabrać komuś siłę dla siebie.
 Nigiri westchnęła głośno.
 - Tsudo... po pierwsze nie widzę tutaj żadnego innego źródła, nawet pół najmarniejszego demona, którego przecież tak mi obiecałaś, a poza tym, te istoty są mi wręcz winne swoje życie. Choćby dlatego, że je stworzyłam, zresztą do tego celu. Także, postaraj się być realistką, jak Konan. A teraz ogarnij się i pomóż mi to zdjąć.
 Tsudo nie miała wyboru. Matka zawsze zajmowała u niej pierwsze miejsce. Posłusznie więc odwinęła z jej twarzy trzy warstwy ligniny i taśmy. Do gołej skóry. Jeśli można to, co pokrywało prawą stronę twarzy Nigiri nazwać skórą.
 Deidara pochylił się nieco ze swojego miejsca. Nie widział dokładnie. Szybko znalazł lepszy punkt obserwacji, choć mniej stabilny. Ale cóż to dla tak świetnie wytrenowanego zabójcy jak on, prawda?
 Ciało Nigiri pod maską pokryte było dziwnym, mazistym trądem, którego odór Deidara czuł aż u siebie. Wydawało się, że prawa strona twarzy kapłanki zaraz spłynie. Była rdzawo-czerwona z wieloma ropo-podobnymi pęcherzami. Wiele z nich pękło pod zbyt ciasnym opatrunkiem.
 Tsudo odłożyła bandaże i wzięła z wyższego stopnia mała miskę, do której wlała dziwnego czerwonego płynu o niezwykle klarownej konsystencji. Kapłanka natomiast sięgnęła do swojej obszernej kieszeni obrzędowej szaty i wyjęła coś, co wyglądało jak zasuszona niebieska lalka, która sypała się w dłoniach. Nigiri zaczęła rozrywać fragmenty człekokształtnego przedmiotu i rzucać do miski. Tsudo, słysząc, jak matka przyrządza miksturę, odwróciła głowę ze wstrętem. Gdy cała "lalka" została już wykruszona, kapłanka złożyła kilka szybkich pieczęci, których Deidara nigdy wcześniej nie widział. (A widział wiele.) Coś buchnęło. Czerwony ni to pył, ni to gaz uniósł się w powietrze. Deidara wyczuł czakrę. Sporą ilość. I o niezwykłej naturze. Nie był jednak w stanie niczego zrozumieć. Skąd Nigiri ma dostęp do takich rzeczy?!
 Ta tymczasem była w trakcie przejmowania życiodajnej energii. Robiła to niezwykle zachłannie. Zawartość miski szybko malała. Tsudo wciąż stała odwrócona. Mięła w dłoniach kraj swojej zniszczonej drogą tuniki...
 I wtedy właśnie Deidara doznał olśnienia.
Niestety, rychło w czas. Coś koło niego poruszyło się, a do tego... miauknęło. Chłopak gwałtownie obrócił głowę. Był perfekcyjnie zamaskowany, a mimo to para jarzących się w mroku wąskich ślepi o najzieleńszym odcieniu zieleni, jaki Deidara mógł sobie wyobrazić, wpijała się w jego twarz. 
 - Sio, sio, idź stąd! - blondyn próbował przegonić upiorne zwierzę. 
 Kot jednak nie dawał za wygraną i miauczał coraz głośniej. I wtedy Deidara dostrzegł coś, co sprawiło, że dreszcz, który przebiegł mu po plecach wylazł nogawką i pierzchnął gdzieś w popłochu. Kot miał rozdwojony ogon.  
 Zwierzę zamiauczało rozdzierająco, unosząc łepek i ukazując przy tym szereg długich białych zębów.
 To zwróciło uwagę Tsudo.
 - Mau, coś się stało? Kici, kici, chodź do mnie! - wołała.
 Po Deidarze spłynął zimny pot. Jeśli któraś z kobiet go dostrzeże, jest martwy. Nigiri nigdy mu nie daruje! Nagle coś uderzyło głucho i kot z dzikim sykiem uciekł. Chłopak spojrzał za siebie. To samo "coś" przesmyknęło koło niego i jakaś wybuchowa notka poturlała się cicho po posadzce do pomieszczenia, gdzie znajdowały się Tsudo i jej matka. Nastąpiła eksplozja. Obok Deidary coś huknęło. Kobiety zerwały się gwałtownie. Niewidoma krzyknęła. Blondyn wyskoczył ze swojego kąta, odrzucony siłą wybuchu. Niestety drzwi zostały wyrwane z i tak chwiejących się zawiasów i oto Deidara stał cały odsłonięty, twarzą w twarz z liderką zakonu Zielonego Kota, która zgięta w pół trzymała się obiema dłońmi za ostrze, które nie wiadomo dlaczego, wystawało z jej brzucha. Tsudo krzyczała rozpaczliwie, szukając matki. Ta, jednym zdrowym okiem, a drugim w galaretowatej otoczce z trądu i ropy patrzyła na Deidarę. Ten na chwilę zamarł. Jeszcze chyba nigdy nikt tak bardzo nie chciał go zabić. A przecież to nawet nie on odpowiadał za ten zamach! Nie było jednak czasu na wyjaśnienia, bo oto Nigiri zaczęła ujawniać przed nim kwiat swoich zdolności. Skoro inne członkinie kota mogą zamieniać się w różne zwierzęta, to ich przełożona tym bardziej i oto przed uciekającym już co sił w nogach Deidarą wyrósł olbrzymi niedźwiedź o upiornie długiej szyi, giętkich, jakby gadzich łapach i długim, biczowatym ogonie. Paszcza potwora pognała za chłopakiem. Tsudo rzuciła się z krzykiem za przemienioną matką.
 - NIE ZABIJAJ! NIE ZABIJAJ! - błagała rozpaczliwie, chwytając chimerę za ogon, ale ten odrzucił ją na wielkie okno dające żółto - miętowe światło. Na szkle pojawiło się pękniecie, przez które do sali zaczęła się coraz szybciej i obficiej wlewać dziwna woda o bardzo lotnej konsystencji. Tsudo najwyraźniej straciła przytomność, bo leżała nieruchomo, a wciąż cieknący eter spływał po niej, jak jedwabny całun.

  Deidara mocował się z drzwiami pod biurkiem Akiro. Myślał intensywnie. "Cholera. Hasło, hasło....!"
 - Nabareshogi!
 Przejście ani drgnęło.
 - Nagaberoshi!!!
 Dalej nic. Nagle ziemia zatrzęsła się. Pysk potwornego niedźwiedzia wyważył z hukiem ścianę w biurze. Z gardła Nigiri wydobył się wściekły, metaliczny ryk. Nie spocznie póki nie rozerwie na strzępy tego, kto odkrył jej tajemnicę.
 - Do diabła z tym!!! - Krzyknął Deidara i jednym silnym ciosem, którego potem bardzo żałowała jego noga, wyważył wyjście awaryjne. Niedźwiedzi pysk rzucił się już w stronę chłopaka. W ostatniej chwili coś nagle błysnęło w powietrzu i szczęka potwora trysnęła krwią.
 - Uciekaj, kretynie! - krzyknął jakiś dziewczęcy głos.
 Deidara, niewiele myśląc, rzucił się do dziury pod biurkiem. Biegł przed siebie, a pęd powietrza omiatał mu twarz. Czakra wokół nóg jarzyła się błękitem i oświetlała drogę. Usłyszał rozdzierający krzyk. I kolejny.
 Tak. Krzyki sióstr bardzo motywują do szybszego biegu. Łatwiej jest potem tłumaczyć choćby łzawiące oczy.
 Tchórz...


   Runął wyczerpany na ziemię. "A ostrzegała cię, żeby iść po linie. Gdybyś tylko pamiętał to cholerne hasło..." . Ale któż by pomyślał, że podziemna rzeka okaże się gęsta jak budyń, a  do tego lodowata. A może jednak wrząca? Wydostanie się w każdym razie zajęło mu chwilę, ale jednak bardzo wyczerpującą chwilę. Bieg pod górę był długi, a czakra szybko się skończyła... wypadłeś z formy Deidara.
 Tak czy inaczej, leżał teraz, tu, w tym zasranym, zielonym, bonzaio - podobnym lesie, a w perspektywie mu skakały lykanki z gwizdkami, dziewczynki w sakkatach i suszone laleczki zrobione z innych dziewczynek. Ach i jeszcze jest Alla. Kożur w takim razie też musi być gdzieś niedaleko...
 - Deeeiiidaaaarrrraaaaa
 Ktoś go wołał? Aaa, to Alla.
 - Deeeeiiiidaaaarraaaa, co się staaaałooo? Co tu rooooobiiiiiszszsz?
 Jak to "co tu robi"? Umiera sobie! A jakże.
 - Dasz raaaadę wstać?
 Nie, nie dam, nieś mnie, chechechhe.
 - Jesteś cięęęężki! Musimy cię schowaaaać, ona cię szuuka!
 Kto szuka nie błądzi.... czy znajduje? Sam już nie wiem...
 - Co ty pleeciesz? Pospiesz się! To tutaj! Terazzz cię deportujęęę. Daj rękęęę.
 Moją rękę? Hej, przecież prawie się nie znamy... Co, co robisz? Aaaaa, tylko znowu nie to! I pewnie znów będzie jakiś Sybir, co?!... O. Las. Co za las?
 - Tylko ja znaaam to miejsce. Będziesz tu bezpieczny. Nigiri cię tu nigdy nie znajdzie i Pein też nie. Jesteś bezpieczny, Deidara. Muszę iść.


   Blondyn odzyskał zmysły po kilku godzinach. Zatruta woda dała w końcu o sobie zapomnieć. Co z tego jak jego położenie wciąż jest hmmm... fatalne?! Jakiś dziwy las, głośny, a pusty i ten gorąc! To jakaś nowa Sieć? Korytarz? Deidara wstał z jękiem. Świadomość mu powróciła. To nie był sen. Naprawdę spotkał Allę, która przeniosła go tutaj. Dlaczego? "Jesteś bezpieczny, Deidara"... "Przed kim lub czym jestem bezpieczny? Kto jest niby moim wrogiem?!". 
 Las, choć tak głośny, milczał. Przecież znasz odpowiedź, wiesz... Ale wiesz także jeszcze jedno. Że choćbyś nie wiadomo jak się starał, nie uciekniesz przed samym sobą. Umrzesz tu. Mając krew siostry na rękach, zmarnowaną cierpliwość Mistrza Sasoriego, Zranioną Tsudo i tajemnicę Zielonego Kota, którą nie możesz się z nikim podzielić...
 Ale czy musi tak być? Zawsze może być lepiej, prawda? Tak się mówi. Może jednak da się uciec od siebie samego? Od tożsamości... To kwestia sugestii. Potrzeba jednak malutkiej pomocy...
Deidara rozejrzał się. Niedaleko leżała torba, którą spakowała mu Akiro. Wyjął z niej nóż. Nagle przypomniał sobie o czymś. Sięgnął powoli do kieszeni. Drżącą dłonią wyjął to, co Akiro mu włożyła, kiedy się żegnali. Zaśmiał się krótko, cierpko. Beznamiętnie. Opaska z Wioski Skał. Stara, a jednak zadbana. I bez przekreślonego symbolu. Nie mógł powstrzymać drżenia. Oczu zaszły mu mgłą. Przycisnął na chwilę opaskę do czoła, po czym z powrotem schował do kieszeni.
 Bez sensu.
 Jego uwaga skupiła się na dzierżonym w drugiej ręce długim nożu o ostrzu w kształcie sierpu.
 Czas to zakończyć.
 Przyłożył nóż do tyłu szyi.
 "Jesteś bezpieczny, Deidara"

I tak, po raz pierwszy chyba w swym nędznym życiu, Deidara ściął włosy do absolutnej łysości...



13 komentarzy:

  1. Końcówka bezapelacyjnie miażdży :o

    Umarłam :ooooo

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło Cię znów "widzieć", Kikifuko! Stęskniłam się już za Tsudo i Deiem, już im chciałam pogrzeb urządzać, a ty, na całe szczęście, żyjesz!
    Godzina 00:15. Co prawda chapter przeczytałam o 6:28, ale dopiero teraz zdołałam zaciągnąć cielsko przed komputer i włożyć swój zachwyt w słowa.
    Kobieto, jak ja uwielbiam twój styl pisania! I nagłe zwroty akcji. I twojego Deidarę, który jest według mnie najzabawniejszym Deidarą, jakiego widziałam na blogu. Tylko zgroza, zgroza, że ściął włosy! Teraz będzie jak taki dresiarz łysy, chamski i kryminalista, a tfu!
    Choć w sumie na początku myślałam, że on próbuje popełnić samobójstwo o.O
    Siostra Deia fajna, zastanawiam się dlaczego zwróciła się przeciw Zielonym Kotom. Wietrze tu jakąś tajemnicę! Jakąś akcję!
    Dobra, nie przedłużam, to nie ta godzina, by lać potoki słów, bo coś nieskładne zdania mi wychodzą.
    Czekam na następną notkę i dodaję do obserwowanych (ach, te bajery blogspota, zupełnie bezużyteczne, ale jest się czym bawić).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeszcze jakoś żyję, nie spisujcie mnie na straty, przecież obiecałam, że dokończę moje cacko P:
      A o Deia nie bój nic... włosy odrosną szybciej niż myślisz ;). A to, że na początku wszystko wyglądało jak samobójstwo była zamierzone =D.
      Blogspot... nie rozkminiam go jeszcze, ale wolę to niż sprzedawczyka Oneta. Tyle, że tam zostały wszystkie komentarze, wspomnienia... Ale trudno, skończę to, co zaczęłam, tutaj.
      Pozdrawiam serdecznie, po raz kolejny jestem dogłębnie wzruszona wiernością moich czytelników!!!! ;_;
      :***********************************************************************

      Usuń
    2. Onet spadł na psy. I jeszcze kolejno przenosi blogi na nowy serwer, nie dając użytkownikom wyboru i w ogóle się nie wypowiadam na jego temat xC
      Komentarze będą nowe, równie miłe - zobaczysz xP
      O dobrych blogach się nie zapomina!

      Usuń
  3. No nareszcie coś nowego! A zaczynałam sądzić, że nigdy się nie doczekam dalszego rozdziału i będę zmuszona zadowolić się własnym gdybaniem odnośnie tego, co było dalej. No, ale do rzeczy.
    Ogromnie się cieszę, że notka była tak długa. Na początku źle mi się czytało, ale to tylko ze względu na fakt, że trochę mi się zapomniało, co było w poprzednim rozdziale. Dałam jednak radę i już po chwili się wczułam. Dość sprawnie przeprowadziłaś całą akcję, nie było nadmiernie dużo opisów, czego można by się spodziewać po sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie. W końcu to zupełnie nowe, niezwykłe dla nich (no, przynajmniej części z nich) miejsce. Dość zaskakujący wątek z siostrą Deidary. Mimo że był on dość krótki, bo szybko zakończyła swój żywot, odegrała w tu bardzo istotną rolę. Wygląd matki Tsudo po przemianie był moim zdaniem nieco przekombinowany i trudny do wyobrażenia. Ostatnim elementem, który zresztą spowodował u mnie niemały szok, była oczywiście końcówka, gdzie Deidara goli sobie głowę. Boże, mam ochotę Cię za to udusić Q __ Q Toż to właśnie te niesforne kłaczki dodawały mu tego uroku, sprawiały że wyglądał jeszcze bardziej zadziornie, no i przystojnie. Ale ja po prostu lubię mężczyzn w długich włosach. Tak czy inaczej, ogromne brawa dla Ciebie za wymyślenie czegoś takiego, niewątpliwie jest to bardzo oryginalny pomysł i mało kto w ogóle by na coś takiego wpadł. Jestem bardzo ciekawa, jak dalej rozwiniesz ten wątek.
    W oczy bardzo rzucała mi się niekiedy forma. Nie widzę potrzeby, by w dialogach pisać wielkimi literami, wykrzyknienia na końcu wyrażeń doskonale spełniają swoją rolę i nie wprowadzają zbędnego chaosu rodem z kłótni na GG. Poza tym: śmiech. W jednej linijce piszesz "haha", a w następnej "cheche". Nie dość, że kuje to w oczy niemiłosiernie, to jeszcze okropnie ze sobą kontrastuje powodując, że od razu nasuwa się myśl o błędzie w pisowni.
    Ale to i tak nie zmienia faktu, że końcówką mnie kupiłaś. Całkowicie. Obym tylko nie musiała czekać zbyt długo na ciąg dalszy @__@

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety technicznie zawsze ssałam, ssę i ssać będę ;3.
      O włosy Deika się nie martw, bardzo szybko "odrosną" ;]. Tutaj tylko napomknę, że pierwsze zdanie przyszłego chapteru zabije was wszystkich. Już milczę :X.
      Co do przemiany matki Tsudo i w ogóle fragmentu okalającego go, to było to wszystko pisane o trzeciej w nocy i chyba już śniłam na jawie x.x
      w każdym razie obiecuję poprawę i w wolnej chwili przeprowadzę małą obróbkę.
      Oooo, aż mnie świerzbi, żeby ci jeszcze poopowiadać co nieco, ale będziesz się musiała jeszcze pomęczyć ;3
      Koniec orędzia na dziś, Cieszę się niezmiernie, że ktoś jeszcze o mnie pamięta =D.
      :****** pozdro!!!

      Usuń
  4. Dobra, w sumie co mi tam.
    Nominuję Cię, droga Kikifuko, do Liebster Award. Mówiąc po polsku, otrzymujesz nagrodę za fantastycznie wykonywaną robotę i musisz odpowiedzieć na pytania jakieś tam i w ogóle.
    http://aomi-aka.blogspot.com/p/liebster-award.html

    PS. Mogłabyś napisać notkę. Tęsknie za Twoim Deiem i Tsudo xC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie wiem co to się robi z tymi pytaniami TT.TT I które to? Te z obrazkami? Te drugie? Halp plz!
      Tjaaa, mogłabym napisać notkę... gdyby nie matura XD. Ale w przyszły wtorek mam ostatni egzamin i jak tylko wakacje zatrybią, to PRZYSĘGAM, że walnę jakiegoś chapsa, hąhąhą...111
      Mam tylko nadzieję, że nie zapomniałam jak się pisze o.o,,,,,,

      Usuń
    2. Hura, odpisałaś! *wielki zaciesz na ryjku*
      To te pod obrazkami, konkretnie te:
      Pytania:
      1. Umiesz gotować?
      2. Ulubiona bajka Disneya?
      3. Interesujesz się kulturą Japonii?
      4. Masz rodzeństwo?
      5. Wolisz osła czy kota ze Shreka?
      6. Leciałaś kiedyś samolotem?
      7. Twój ulubiony film to...?
      8. Z czym kojarzy ci się słowo nenufar?
      9. Wierzysz w duchy?
      10. Lubisz horrory?
      11. Wolisz colę czy wodę?

      O, witam koleżankę maturzystkę! Ja to samo, dzisiaj miałam ostatni pisemny to aż mi się przypomniało, że bloga mam xD W przyszłym tygodniu też czeka mnie ostatni egzamin - ustny z Polaka, a potem tyle luzuu!

      Ja Cię trzymam za słowo! Inaczej spodziewaj się takiego spamu, że nocami będzie Ci się śnił!
      Nie, nie zapomniałam, wierzę w to mocno xP

      Usuń
    3. O, spoko, jak będę mieć chwilę, to gdzieś tam odpowiem XDXD.
      A ta groźba o spamie tak mnie strachem zmogła, że chyba będę się musiała zmobilizować, noo..

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, od maja minęło trochę czasu, gdzie jest notka? *robi minę małego dziecka, które nie dostało zabawki*
    Chcemy Tsudo i Deia! Ja chcę Tsudo i Deia!
    Spamuje ci! To spam ostrzegawczy!
    Masz jeszcze szanse się poprawić, fajnie by było sobie w pracy coś przeczytać jak będzie nudno xC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LOL, jak można się w pracy nudzić XDXDXD (ja teraz na przykład pracuję u rodziców w sklepie ślusarsko-spawalniczym, to takie pasjonujocee).
      Na notkę potrzeba mieć dużo czasu i natchnienia, a jak już mam jedno, to drugiego mi brak :). Obiecałam, że będzie, to będzie :P.
      A w ogóle to pracowałam też nad nowym działem do bloga - krótkimi komiksikami o Deiu ^^. Mam gotowych 6, przerysuję na czysto i będzie śmiechowo, huhuhuh. Ale na notce tez się skupię, oczywiście ˇ_ˇ
      No i szablon zmieniłam =D

      Usuń