Otworzył oczy. Koniec retrospekcji. Puścił gwizdek, pozwolił mu dyndać na błyszczącej od potu piersi. Trzymanie przenośnika w ręku było zbyt kuszące...
Wcale go to nie zdziwiło - że Shikyo go już nie odwiedziła. Takim wilczycom przecież nie można ufać, już się o tym przekonał nie raz. Ale i tak to zawsze... przykre?
Halo!!! Proszę się ocknąć! Upał do Deidary, odbiór?!
No tak, prawie zapomniał gdzie jest, tak się zamyślił. A rutyna wzywa! Najpierw trzeba się umyć, by choć na kilka sekund przestać się do wszystkiego lepić, potem natrzeć tym czerwonym chwastem, żeby wszystko inne przestało się lepić do ciebie, no i w końcu zadbać o żołądek... Właściwie w tym miejscu "zadbać", to za wiele powiedziane. Wybrać dlań mniejsze zło (bo większym byłoby pozostawienie żołądka pustym), to lepsze określenie. Co następnie...? A, tak! znów się umyć, przecież już się lepisz...
Z ironicznym uśmiechem, Deidara zarzucił sobie na ramię jedyną koszulę jaką miał, a która służyła ma za ręcznik, wachlarz, broń na owady oraz pare innych rzeczy i już miał ruszać ku małej rzeczce, z której, wolał nie wiedzieć czemu, żadne zwierzę nigdy nie piło, gdy zatrzymał się w pół kroku... Obrócił się na pięcie i sięgnął po nóż. Ostrożności nigdy za wiele, nawet podczas popołudniowej kąpieli! Nucąc pod nosem, udał się nad rzeczkę.
Niepotrzebnie trapił się Deidara o nóż, potrzebnie jednak wziął kąpiel. Dlaczego? On sam jeszcze o tym nie wiedział, ale miał to być najpiękniejszy i zarazem najdziwniejszy dzień z tych szesnastu miesięcy wyjętych z życia młodego ninja.
Kąpiel udała się pomyślnie, kilka zwinnych chluśnięć i żadna ameba Deidarze nie straszna! Przysiadł na brzegu, pracowicie wycierając włosy koszulą, która była przemoczona do suchej nitki. Blondyn się tym nie przejmował, cały wyschnie na słońcu, To wycieranie to tylko z przyzwyczajenia.
Wystawił twarz do światła i zamyślił się, Wciąż go zastanawiały te nagłe odloty. Może to stres daje o sobie tak znać? Albo... ktoś chce się z nim skontaktować! Jutsu umysłu to nie nowina... Chłopak zmarszczył brwi. Gdyby faktycznie ktoś chciał się z nim porozumieć, to Deidara nie miał by żadnego problemu z odebraniem takiego komunikatu...
Więc to pewnie ten czerwony chwast na robale, wcierany w skórę działa jak jakiś narkotyk. Nie ma innej możliwości!
Chłopak westchnął ciężko. Męczyło go to wszystko strasznie. A do cierpliwych nigdy nie należał i nawet obecne okoliczności tego nie zmienią.
Cholera, przestań już o tym myśleć!
Nie dane jednak było Deidarze "nie myśleć" w spokoju.
Z dala, zza drzew doszedł go ledwo słyszalny, melodyjny odgłos. Chłopak poderwał się, nasłuchiwał. "Czyżby jednak Shikyo? Ale..."
Nie miał pewności, ale to chyba ktoś śpiewał. Cicho, hipnotyzująco. Ruszył biegiem w kierunku skąd dobiegał dźwięk. "To na pewno ta wilczyca! Zachciało się jej teraz naigrawać ze mnie! A takiego!!!", pomyślał blondyn, zwalniając biegu, by śpiewak nie usłyszał jego kroków. Teraz trzeba być ostrożnym. Bo jeśli to pułapka? Bo jeśli... Deidara przełknął ślinę... znaleźli go?
...
Nie, nie wyczuwał wrogiej czakry.
Śpiew był już teraz wyraźny. Przypominał raczej coś pomiędzy nuceniem, a pojękiwaniem przypadkowymi sylabami. I częste, powtarzające się, przeciągłe "ooooaaa" i "eeeeeuuu". Niemożliwe do zapisania, piękne do słuchania...
Deidara był przekonany, że już słyszał ten głos. Powoli, nieskończenie ostrożnie pokonywał kolejne metry dzielące go od linii krzewów, które przesłaniały śpiewaka. Nagle chłopak usłyszał kolejny dźwięk. Flet. Czy raczej jakąś fujarkę, która teraz wtórowała głosowi. Ciekawość zwyciężyła i blondyn jednym susem pokonał odległość, która mu pozostała. Leżąc na ziemi, z ręką na nożu w pogotowiu, zerkał przez liście.
Siedziały przed nim dwie żeńskie postacie: śpiewająca - obrócona tyłem do Deidary, tak że chłopak widział tylko soczyście zielone poły rozłożystej tuniki z haftowanym złoto wzorem, bo głowę przysłaniały gałęzie. Oraz postać grająca - która siedziała przodem do chłopaka, tak że mógł dokładnie widzieć jej ładnie uszyty skórzany kubraczek, fujarkę przytkniętą do ust i białe sterczące na boki, krótko ścięte włosy, których nie można było pomylić z niczym innym...
- ...Alla?
Śpiew i gra zamarły. Deidara nawet nie wiedział kiedy, wyszedł zza krzewów i stał teraz na małym, wolnym od drzew i krzewów poletku.
Białowłosa opuściła bezwiednie rękę. Na jej twarzy malował się szok, potem przerażenie, a w końcu... radosne niedowierzanie. Mina blondyna wcale jednak nie wyglądała radośnie. Była przepełniona licznymi wyrzutami skierowanym właśnie do młodej podopiecznej Kożura. Dziewczyna najwidoczniej nie mogła dłużej patrzeć na te skrzące się błyskawicami oczy i spuściła wzrok.
- Alla, co się dzieje? Ktoś tu jest? Coś słyszałam... - odezwała się druga dziewczyna. Wstała i podeszła do osłupiałej białowłosej.
Deidara już wcześniej rozpoznał jej głos, teraz widział twarz. I z poruszenia nie mógł oderwać oczu.
Stała, nasłuchując. Nie podobało jej się milczenie przyjaciółki. Nieruchome ciemnozielone oczy patrzyły w przestrzeń tuż obok twarzy Deidary. Karmelowobrązowe włosy odrosły, były ścięte równo do nasady szyi z przedziałkiem po środku. Obszerna tunika wykonana z przesadnie dużej ilości zielonego, zwiewnego materiału oplatała drobną sylwetkę o szerokich jednak biodrach. Przewiązana jedynie w pasie grubą wstęgą zsunęła się nieco, odsłaniając sporą część lewego ramienia.
- Tsudo?! - Deidara aż zdziwił się, z jaką radością wypowiada jej imię.
Dziewczyna uniosła brwi. Na jej twarzy malowało się niedowierzanie.
- Czyżby to... aach!
Nie zdołała powiedzieć nic więcej, bo chłopak porwał ją w ramiona i okręcił wokół siebie z takim impetem, że po chwili oboje wylądowali w krzakach, z których przed chwilą wyszedł Deidara. A ten teraz zaśmiewał się do łez, widząc nabuzowaną minę Tsudo.
- Odbiło ci?!!! Co ty sobie...?! A zresztą - Tsudo natychmiast przestała się gniewać. Przecież niecodziennie spotyka się kogoś, kogo spodziewało się już nigdy więcej nie ujrzeć! Zamiast tego, stwierdziła, że sprawiedliwie będzie, jeśli dla odmiany to ona się na niego rzuci.
Alla cierpliwie stała i czekała aż ta dwójka się w końcu uspokoi. Zaraz będzie musiała się tłumaczyć... Ale bogowie! Ledwie poznała Deidarę! Czy zmiana fryzury i trochę mięśni naprawdę tak wpływa na wizerunek?
Tsudo wstała z ziemi otrzepując się i zaśmiewając jednocześnie. Deidara próbował pomóc jej doprowadzić tunikę do porządku, ale dziewczyna ofuknęła go tylko żartobliwie, bo jego ręce niby przypadkiem zawędrowały tam, gdzie nie powinny. Gdy już nieco ochłonęli, Tsudo chwytała Deidarę to za ramiona, to za kark, to za twarz, jakby chciała sprawdzić czy jest cały i zdrowy i czy to rzeczywiście on, a nie czasem jakiś wybryk natury.
- Dei, nawet sobie nie wyobrażasz... oooo, jakie ty masz muskuły! I krótsze włosy! W życiu bym nie przypuszczała, że je kiedyś obetniesz, no, no! - zachwycała się.
- Tobie też niczego nie brakuje, wszystko na miejscu - wyszczerzył się do niej w odpowiedzi.
Tsudo już miała zripostować, gdy nieśmiało ubiegła ją Alla:
- Cześć, Deidara...
Chłopak odwrócił się od niewidomej i spojrzał w kierunku białowłosej. Założył ręce.
- Ja... - zaczęła dziewczyna złamanym głosem, najwyraźniej bliska przekroczenia wszelkich krawędzi skruchy i rozpaczy - nawet sobie nie wyobrażasz moich wyrzutów sumienia! Byłam strasznie bezmyślna zostawiając cię w Korytarzu zamiast w Sieci... i to jeszcze nieoznaczonym! I bez przenośnika... Ja tak strasznie cię przepraszam... Wiesz, Tsudo już mnie za to rok temu bardzo okrzyczała i...
- Spoko, nie mam żalu. Już nie - wychrypiał Deidara z tak obojętną miną, że pod Allą ugięły się kolana i dwie duże łzy żalu spłynęły jej po policzku.
Chłopak podszedł do niej i poklepał po białej główce.
- No już, już... przecież każdemu zdarza się czasem zostawić kogoś w miejscu bez wyjścia i zapomnieć o nim na szesnaście miesięcy...
w odpowiedzi dziewczyna uderzyła w rozpaczliwy szloch, aż Tsudo musiała ją objąć i uspokoić.
- Prze... przepraszam! - powtarzała ciągle między jednym łkaniem a drugim.
Deidara westchnął ciężko. Normalnie, gdyby ktoś mu wyciął taki numer, to rozerwałby go na strzępy bez mrugnięcia okiem. Ale teraz... nie, jakoś nie mógł. Zresztą to niezbyt zaszczytne mordować kogoś, kto się nawet nie może z nim równać.
Blondyn widząc, że z Allą nie nawiąże chwilowo żadnego kontaktu, zwrócił się do Tsudo:
- Jak mnie tu znalazłyście?
- Zupełnie przypadkiem! Spacerowałyśmy od jednego Korytarza do drugiego, szukając spokojnego miejsca do pogrania. Nie miałyśmy pojęcia, że tu jesteś!
- Hmm... tak, to się nazywa szczęście. - Deidara wywrócił oczami. Zauważył, że Alla się już uspokoiła. Pochlipywała teraz lekko. Blondyn na dowód dobrej woli pomógł jej wstać.
- Ja chyba... powinnam wrócić? - Spojrzała pytająco na Tsudo, która się uśmiechnęła.
- Tak. Dorośli muszą porozmawiać. - odpowiedział jej Deidara, zerkając na niewidomą - Policzymy się później, mała... No już, nie rycz, żartowałem! Zresztą w zasadzie, to zawdzięczam ci w pewien sposób życie, nie? - poczochrał jej włosy na zgodę.
- Dei... ale naprawdę? - upewniała się białowłosa.
- Tak, tak, smarkata, sztama jest. - Deidara machnął ręką i uśmiechnął się, choć czuł, że wyszło mu to nieco kwaśno.
W końcu jednak Alli udało się zebrać do kupy, pożegnała się wylewnie i obiecała, że wyjdzie im na spotkanie, gdy zechcą wrócić. Blondyn zastanowił się, dokąd mieliby wracać tak właściwie? A przynajmniej on...?
Dziewczyna używszy przenośnika, zniknęła. Tsudo i Deidara zostali sami. Niewidoma spuściła głowę, uśmiechając się do siebie. Chłopak patrzył w ślad za Allą, i po raz nie wiadomo który dzisiaj, westchnął ciężko. Tsudo nagle wyprostowała się i zwróciła w jego stronę.
- No? - zagadnęła wesoło.
Obrócił się ku niej.
- Co "no"? - zdziwił się szczerze.
- No, pocałuj mnie wreszcie.
Deidara patrzył na nią osłupiały z głupawą miną, która świadczyła o tym, że się zastanawia, czy się przypadkiem nie przesłyszał. Po chwili jednak nie było się nad czym zastanawiać, bo Tsudo niepewnie podniosła wzrok, jej twarz zbliżyła się nieznacznie, jakby na próbę do twarzy Deidary, a drżące ręce błądziły w dół ramion chłopaka, szukając jego dłoni. Deidara spontanicznie, po swojemu przygarnął ją do siebie, obejmując mocno w talii.
I gdzieś, między ziemią a niebem, zachodzącym słońcem a horyzontem spotkali się tam, gdzie pękają wszelkie tamy i walą się mury.
W nieskończenie przedłużanym pocałunku.
I jego słodkim następstwie.
Upał nareszcie ustąpił.
Noc przyniosła ochłodę dla ciała i ducha.
Leżeli na trawie. Blisko siebie, bo zrobiło się chłodno i choć okryci tuniką Tsudo, to wciąż całkiem nadzy. Ale spełnieni.
Deidara obejmował dziewczynę ramieniem, patrzył to raz na nią - wtuloną w niego, to na gwiazdy nad nimi, nie wierząc w taką odmianę losu. Jego samotność w końcu się skończyła! I to w jakim stylu! he, he. Bo kto by pomyślał, że taka dystyngowana Tsudo, która zawsze uważała go za skończonego idiotę, całkiem straci dla niego głowę i jeszcze wykaże inicjatywę! Nie, kobiet nie wolno próbować zrozumieć, tego się Deidara nauczył już dawno. Ale jakby dopiero teraz dostrzegł sens tej nauki. Zresztą, musiał przyznać sam przed sobą, nie zależało mu na niej tylko dlatego, że cały ten czas (no przecież!) miał na nią - jakkolwiek to brzmi - ochotę.
Tsudo skuliła się i mruknęła zadowolona. Oparła głowę na ramieniu Deidary, ręką gładziła jego tors, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co czuła pod palcami. A i sam blondyn wydawał się być z tego zadowolony. Uwielbiał imponować. A ona sama tak się o niego bała! Nawet tęskniła... nie miała już nadziei, że jeszcze go ujrzy. A przecież tak rzadko mówiła mu coś miłego, brakowało jej pyskatego Deidary, który na każdy temat miał własne zdanie i własną odpowiedź na każdą ripostę. Tsudo często złościła się na siebie samą... nigdy nie podejrzewałaby, że może się zadurzyć w takim szczeniaku! Który jeszcze tak bezczelnie się wobec niej zachowywał, pewny swojego uroku i jego działania! Że też serce tak zaskakuje...
Poczuła, że nogi jej marzną, przytuliła się więc jeszcze mocniej do ciepłego boku Deidary, któremu nie straszne były tutejsze warunki. Leżał wyciągnięty, głaszcząc tylko czasem ramię Tsudo.
Milczeli już od ponad godziny. Ale na razie żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Mają dużo czasu.
W końcu jednak trzeba było przerwać tę sielankę. Świt za pasem, ubrali się więc i Deidara zaprowadził dziewczynę do swojej małej zagrody. Gdy Tsudo pozachwycała się do woli jego zaradnością, zdolnością przetrwania i tym podobnymi, usiedli razem na ściętych pieńkach. Tsudo spuściła wzrok. Nigdy się nie wyzbyła tego odruchu. Była przekonana, że chociaż jest niewidoma, to wiele można wyczytać z jej oczu.
Chłopak czekał cierpliwie. W końcu dziewczyna się odezwała, wziąwszy przedtem głęboki oddech.
- Mamy wojnę, Deidara.
Blondyn pobladł. Co?!! Jak to?!!! Zapytał na głos.
- Przez te miesiące twojej nieobecności wiele się wydarzyło...
- No coś ty... - wywrócił oczami.
- ...Pein skompletował demony...
- ŻE CO?!!!
- ...A Nekomata jest praktycznie wolna. Czeka do ostatecznego starcia.
Deidarze opadły ręce. Faktycznie przegapił s p o r o.
- Pein wypowiedział wojnę mojej matce. Otwarcie - Tsudo wycelowała wzrokiem w oczy Deidary - Już wkrótce wszystko się rozstrzygnie. Tak strasznie się boję o mamę!
Dla Deidary były to zbyt skondensowane informacje.
- Zaraz, zaraz... Pein zamierza udać się do Sieci twojej matki wraz z całym kompletem demonów?! Przecież... - brakowało mu słów - przecież...
- Konan dała mu mój gwizdek.
Deidara zgubił się jeszcze bardziej.
- Ale przecież Konan była po waszej stronie! To nas zdradziła! - wysyczał ostatnie słowa. Wspomnienie medyczki wciąż przyprawiało go o furię. Jeśli było coś, czego Deidara z gruntu nie nienawidził, to właśnie zdrajców. Sam oczywiście nie chciał przyjąć do wiadomości, że porzucenie własnej wioski i klanu też podpada po tego typu sprawę.
- Konan jest po naszej stronie - cierpliwie tłumaczyła dalej Tsudo - To moja matka kazała jej dać mój gwizdek Peinowi. Sama mam inny... - sięgnęła ręką do dekoltu, gdzie na rzemyku wisiał gwizdek bardzo podobny do tego, który miał Deidara - Matka c h c e , żeby Pein do niej przyszedł! Twierdzi, że musi się z nim rozprawić raz ma zawsze! A on to samo zapewne myśli o niej... Dlatego tak się boję. Matka jest bardzo potężna, ale czy ma szansę z ośmioma demonami i całym Brzaskiem, mając ze sobą tylko członkinie Zielonego Kota i Nekomatę, na której zresztą nie można polegać?
- Ja to miałem zrobić... - powiedział nagle Deidara.
- Co takiego? - zdziwiła się niewidoma.
Chłopak bez słowa sięgnął do kieszeni spodni, gdzie schowany miał gwizdek Peina, który oddała mu Shikyo. Włożył go w dłoń Tsudo. Ta z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami ściskała mały instrument. Deidara pospieszył z wyjaśnieniami.
- Miałem ci go podmienić, tak żebyś nieświadomie otworzyła przejście do Sieci twojej matki - nie wspomniał nic o tym, że wpadł na to po fakcie - Nie wiedziałem wtedy, że będzie jej to na rękę - uśmiechnął się kwaśno.
Tsudo westchnęła.
- Cóż... mimo wszystko dziękuję, że tego nie zrobiłeś.
Na te słowa chłopak uśmiechnął się kwaśno.
- Hm... właściwie to i tak nie mógłbym, bo mi go skradziono... - zaczął niepewnie, drapiąc się w tył głowy.
Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. Deidara dokończył więc myśl.
- Ta ruda lykanka, którą wtedy wyrwaliśmy z łap Kożura... gwizdnęła mi go i zwiała od nas wtedy, pamiętasz?
Tsudo potwierdziła skinieniem.
- To skąd go masz?
- Wyobraź sobie, że była tu sześć miesięcy temu i oddała mi go, twierdząc, że jej się znudził! - odpowiedział. Nagle zmarszczył się - Pytanie tylko, jak się stąd wydostała bez tego gwizdka...?
- Cóż, zapewne miała wiele innych skradzionych przenośników. Do innych Sieci - skwitowała trzeźwo Tsudo.
- Obiecała, że tu wróci i oczywiście nie dotrzymała słowa - pożalił się Deidara, skoro miał okazję.
- A jak mogła to zrobić? Korytarzy jest tysiące, a bez odpowiedniego przenośnika, w tym wypadku gwizdka, nigdy nie uda się trafić to tego, którego się akurat szuka!
Deidara jęknął w duchu. Dlaczego na to nie wpadł?! No tak, kto raz się stał idiotą, to się tak łatwo nim nieodstanie... Ale i tak wątpił, czy lykanka wróciłaby tu, gdyby mogła.
- Strasznie to skomplikowane wszystko - powiedział tylko.
Tsudo skinęła głową.
Chłopak zamyślił się... "To niepokojące. Wojna, dziwne sojusze, zdrady... i oni w środku tego wszystkiego. Że też się Nigiri nie boi puszczać córki z nieodpowiedzialną przyjaciółką na spacery po Korytarzach... Ale, zaraz... znów mam to dziwne wrażenie.
Ktoś mnie wołał?"
- Deidara! Słyszysz mnie?! - Tsudo klęczała obok niego i potrząsała jego ramieniem.
- Mmm, tak, a co? - zapytał półprzytomnie.
- Odleciałeś! Na dobre kilka minut!
- Ach, t o? To normalne... Czasem mi się zdarza takie coś na kilka godzin, heh. Niezbyt wygodne - odparł nie bez irytacji.
Niewidoma zmarszczyła brwi. Znów usiadła naprzeciwko chłopaka.
- Ty... komunikujesz się z kimś? - Tsudo okazała się obeznana w sprawach telepatii.
- Nie, nie, to.... sam nie wiem. Tutaj się to zaczęło. Odczuwam to faktycznie, tak jakby czyjeś myśli do mnie płynęły, ale... nic nie słyszę. Czy raczej nic "nie myślę".
Niewidoma podparła brodę dłonią, widać było, że się nad czymś zastanawia.
- Wiesz... - zaczęła - Oni na pewno cię szukali, nie sądzisz?
Deidara poczuł, jak coś go ściska w żołądku. Doskonale wiedział, kogo dziewczyna miała na myśli.
- Wiele o tym rozmyślałem - stwierdził, spuszczając nieco wzrok w zadumaniu - Zwłaszcza na początku. Ale gdyby mnie mieli znaleźć, to zapewne od dawna byłbym martwy.
- Deidara, kto zna najpotężniejsze jutsu duchowe i umysłu?
Chłopak spojrzał na nią. Ciarki mu przeszły po plecach, gdy wyobraził sobie, kogo miała na myśli.
- Pein.
- Właśnie - przytaknęła - zniknąłeś z jego gwizdkiem, który warunkował mu przejście do naszej Sieci... swoja drogą, nie mam pojęcia skąd on go wziął - znów się zamyśliła, obracając w dłoniach gwizdek - W każdym razie Pein na pewno cię szukał, ale ktoś mu w tym przeszkadzał!
- Co? - Deidara był szczerze zdziwiony. Ale w gruncie rzeczy musiał stwierdzić, że słowa Tsudo miały sens. - Komu by zależało na tym, by Pein mnie n i e znalazł? Naraziłem się jemu, to i całej organizacji automatycznie! Kto...?
Spojrzał na twarz Tsudo, na której pojawił się delikatny, ciepły uśmiech. Martwe oczy błysnęły.
Oboje pomyśleli o tej samej osobie. Deidara sapnął. Czy to może być prawda...?
- Może miał w tym swój własny interes - chłopak wciąż nie dowierzał - Może nie chciał, żeby Pein... ale przecież on sam był najbardziej podekscytowany całą tą misją! A może chciał po prostu trochę zaczekać. Albo sam mnie znaleźć. Albo może...
- A może po prostu się do ciebie przywiązał, jak to często się przywiązuje mistrz do ucznia? - przerwała mu Tsudo, z szerokim uśmiechem.
Blondyn parsknął tylko. Jakoś nie mógł w to uwierzyć. Przecież różnili się od siebie z Mistrzem Sasorim jak ogień i woda (Deidara oczywiście był ogniem). Czasem tylko występowała między nimi jakaś nić porozumienia, na bardziej poważnych misjach, ale nawet wtedy chłopak wprost uwielbiał wystawiać cierpliwość marionetkarza na próbę. Wielokrotnie. A trzeba przyznać, że tej cnoty Sasoriemu nie brakowało...
Zamyślony Deidara milczał od dłuższej chwili, pogrążony we wspomnieniach. Nieświadomie nawet uśmiechał się do siebie. W końcu Tsudo chwyciła go za rękę i wstała.
- Wiesz co?
Podniósł na nią oczy.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli sam go o to zapytasz! - powiedziała radośnie, wyciągając zza dekoltu gwizdek, który dał jej Deidara.
Stare rysunki adekwatne do sytuacji
(można je znaleźć również w galerii) :


Tylko Dei ma tutaj wciąż długie włosy :3.
No po prostu nei mogę.!! Nawet nei wiesz jaka jestem szczęśliwa ze w końcu pojawił się ten rozdział.!!! Od początku wakacji codziennie tutaj zagądałam z nadzieją że coś dodasz ale jakoś nic się nie pojawiało. Już myśałam że odpuściłas sobie i odeszłas ale na szczęście się myliłam.! :D Tak baardzo tęskniłam za Tsudo i Deidarą...!! <3 Nie ważne że siedział sobie tyle czasu sam w tym skwarze, ważne że się w końcu spotkali! W sumie żalu do Ally ne mam, no bo jak to powiedział Deidara: " przecież każdemu zdarza się czasem zostawić kogoś w miejscu bez wyjścia i zapomnieć o nim na szesnaście miesięcy." :D hahaha :P
OdpowiedzUsuńNo a jak przeczytałam ten fragment " I gdzieś, między ziemią a niebem, zachodzącym słońcem a horyzontem spotkali się tam, gdzie pękają wszelkie tamy i walą się mury." miałam ochotę się rozpłakać! Dziwne to ale ja jestem zbyt wrażliwa na takie sytuacje :3
Wojna... Wiedziałam ze tak będzie! Wiedziałam.! No ale kurde, co teraz będzie.? I moim zdaniem pewnie Pein wygra, no bo co z tego że matka Tsudo jest taka potężna ale Akatsuki mają wszystkie demony a Zielony Kot jedynie Nekomatę... :/ No i jeszcze ten Sasori... Ciekawa jestem jakby ich spotkanie wyglądało. Wontpię by żuci się sobie w ramiona chociaż to by było śmieszne. :D
Żem się trochę poubiła ale może jak jeszcze kilka razy przeczytam ten rozdział to zrozumiem reszte :P
I nie chcę byś znowu opuszczała nas na tak długo.!! :(
Całuję, Sarah ;3
Heh, ehe, he, he, cieszę się Twoją radością :D. Zawsze to miło usłyszeć, że wykonana praca nie poszła na marne i jeszcze się komuś podoba XD.
UsuńWielokrotnie już pisałam w poprzednich chapterach (jeśli jesteś nowym czytelnikiem, to pewnie tego nie widziałaś, bo gdy notki się "starzeją" usuwam z nich wszelkie moje wtrącenia), że zamierzam tego bloga doprowadzić do końca, choćby to miało trwać latami! Zresztą teraz byłoby wielką bezczelnością z mojej strony rezygnować, bo już niemal dobrnęłam do końca =).
Wojna, wojna... sama zobaczysz jak to będzie, ja fabuły nie zdradzę XD.
I nie przejmuj się, że się gubisz, mnie samej często gęsto jest trudno ogarnąć wszystko tak, żeby niczego nie pominąć i żeby jeszcze to się kupy trzymało... wszystek niedopowiedzenia biorę NA SIEBIE!
A jak nie, to przeczytaj wszystko jeszcze raz, tak mniej więcej od chapteru 13, może Ci się coś przejaśni :3
Czy was nie opuszczę na długo? Cóż, nie mogę tego zagwarantować, ale na pewno was NIE OPUSZCZĘ W OGÓLE ;D
Również całuję!!! :**
Żal Anonim/ Kikifuko/ tudzież Sarenka lub opcjonalnie - Strażniczka Kluczy ;3
Aakdbskjfb *u* Podobało mi się bardzo, zwłaszcza, że Deidara odtarzaniał i nie kojarzy mi się już z przepaską na biodrach w lamparcie cętki. No i powróciła Tsudo i było rhomantycznie <3 Tak samo jak osobie powyżej, mi również bardzo spodobał się ten fragment: "I gdzieś, między ziemią a niebem, zachodzącym słońcem a horyzontem spotkali się tam, gdzie pękają wszelkie tamy i walą się mury.
OdpowiedzUsuńW nieskończenie przedłużanym pocałunku.
I jego słodkim następstwie."
Bardzo ładny, poetycki i szczerze mówiąc o wiele lepszy niż hentaie, na które większość tak czeka w tego typu opowiadaniach.
Coś czuję, że Pain prędzej czy później znajdzie Deidarę, ale może mu odpuści. Czy coś. No i interesująca jest też sprawa z Sasorim, zawsze mi się wydawało, że jednak wcale nie jest takim samolubnym gburem, jakim stara się być :P
Do usłyszenia szybciej-niż-za-pół-roku-mam-nadzieję :>
Fęks, fęks, ja tyż mam nadzieję, że szybciej niż za pół roku XD.
UsuńCieszę się, że się podoba, zwłaszcza moje próby "upoetycznienia" :>
Oczywiście, ze Cie pamiętam i jak najbardziej mnie to interesuje :D. Po prostu od wakacji załapałam taki etap w życiu, ze dosłownie nie mam na nic czasu :f. Także przepraszam za mój brak aktywności. W najbliższym czasie postaram się nadrobić wszelkie zaległości :).
OdpowiedzUsuńSpokoooo ;) Nie musisz czytać, jak nie chcesz.
Usuń